Ciekawy jestem jakie były by wyniki takiej ankiety jeżeli faktycznie w niedziele było wszystko zamknięte, nie byłoby Żabek na każdym rogu, Carrefour Express i tym podobnych, do tego opcji robienia zakupów przez Glovo, Wolta, Ubera, Liska i inne appki.
Ustawa mowi ze sklep może byc otwarty jesli za kasa stoi właściciel. Zabki oparte sa na modelu franczyzowym, mocno upraszczając wlascicielem sklepu jest jedna osoba a marki i wyposazenia korporacja.
A siec monopoli „Cortez” glownie w bydgoszczy, maja pełno sklepow lecz wlasciciel firmy i marki jest 1 (wiecej jesli liczymy wspolnikow) ale i tak monopol otwarty jest w niedziele chociaz de fakto „sklep” nie ma wlasciciela tylko kierownika/kierowniczki.
Marka i sieć może mieć 1 właściciela, ale to nie znaczy, że właścicielem każdego ze sklepów nie jest ktoś inny. Dokładnie tak jak Żabka. Też mają pełno sklepów i 1 właściciela sieci, ale każdy sklep jest własnością konkretnego przedsiębiorcy. Ewentualnie kilka sklepów w niektórych przypadkach. Są też inne wyjątki: sprzedaż książek (albo coś tego typu to było), sprzedaż artefaktów religijnych, punkt pocztowy itp. Wystarczy dorzucić to do normalnego sklepu i wtedy można normalnie otworzyć w niedzielę i nie musi pracy wykonywać właściciel sklepu. Bodajże Kaufland kombinował/kombinuje z tymi książkami.
Wlasnie dziwnie to dziala bo kazdy region bydgoszczy ma swoje przelozone panie z biura do sklepu ktore zajmuja sie sklepem, a w sklepie 1 pracuje tylko kasjer i kierowniczka a w sklepie 2 tylko kasjer bo sklepem zajmuje sie pani z biura, jakos nie ma tego wlasciciela sklepu. Cortez tez nie jest franczyza chociaz juz pchna sie w te branze.
Nie jestem z Bydgoszczy, nawet w życiu tam nie byłem bo jednak z Zamościa jest kawałek, ale mowie jak sprawa wygląda od strony Żabki bo mój ojciec pracuję dla nich jako kierownik regionalny
Kilka scenariuszy. Była opcja, że sklep może być otwarty jeżeli jest placówką pocztową, niektóre Żabki robią też tak, że w dni wolne mają tylko kasy samoobsługowe czynne, wtedy pracująca tam osoba de facto nie prowadzi sprzedaży.
[Tadeusz Rydzyk, zakaz handlu w niedziele i sieć Żabka](https://portal.faktura.pl/biznes/biznes-pod-lupa/co-laczy-o-rydzyka-z-siecia-zabka-zaginionymi-160-mln-dol-z-datkow-i-210-mln-pln-dotacji-rzadowych/#:~:text=Tadeusz%20Rydzyk%2C%20zakaz%20handlu%20w%20niedziele%20i%20sie%C4%87%20%C5%BBabka)
A na jakiej zasadzie byliby lepsi? Przecież w tym modelu chodzi o lokalizacje, a nie o teoretyczną konkurencję. Także żabka na rogu ulic nie byłaby nijak lepsza gdyby 2 km dalej była "Świnka". Podobnie Biedronka nie jest lepsza bo w zachodniej Polsce jest Dino. Taka konkurencja funkcjonuje np. Auchan vs Carrefour bo do nich się jedzie i można pojechać tak samo tu, tak samo tam i wybrać. Ciężko wybierać sklep osiedlowy jak jest jeden.
Na moim osiedlu są 4 żabki i 2 inne sklepy spożywcze. Kiedyś był jeszcze trzeci, ale chyba został wygryziony przez konkurencję. Na zadupiu może nie miałoby znaczenia, ale w dużych miastach jest nasrane żabek i konkurencja totalnie by pomogła - czy to w kontekście niższych cen, czy w szerszym asortymencie.
Ale no właśnie sęk w tym, że nie ma tak, że lokalizacji jest nieskończoność. Zresztą napisałeś, że u Ciebie jest konkurencja, czy dzięki temu żabka jest lepsza? Nie, jest taka sama jak u mnie gdzie jest tylko Żabka. Właśnie dlatego, że to nie do końca jest konkurencja. To już jest dopasowywanie się do klientów z pominięciem warunków konkurencji. Klienci kupuję - jest git. Zaznaczam, że absolutnie nie wszyscy kupują w Żabce i wybierają co innego ale to nie wpływa na Żabkę.
Stała się lepsza. W sensie te żabki co są u mnie są lepsze niż inne, w jakich byłem. Pieczywo mają świeże, podobnie owoce. Sklepy są czyste, towarów nie brakuje, hot dogi robią sztos. Są pewne rzeczy, których nie przeskoczą, bo to nadal sieć, która podejmuje większość decyzji wyżej.
Z tego co mi wiadomo to w Żabce właściciel to sobie jedynie może zadbać o mycie podłogi albo jej nie mycie. Zatowarowanie mu centrala ustala. To mówię po aferze Żabkowej co to jedna z właścicielek się awanturuje bo umowy franczyzowej nie przeczytała bo handlowcowi dobrze z oczu patrzyło.
Według mnie powinien wrócić, jak byłem studentem to robiłem zawsze sobotę i niedzielę i mogłem dzięki temu mieć kasę na jedzenie i cześć czynszu. No i git można było w wakacje odłożyć, w semestrze robić weekendy i nie popadało się w długi na studiach. Teraz jak tylko jeden dzień można pracować a mieszkania 3xdrozsze to już wgl bez bogatszych rodziców co sfinansują studia to krzyżyk na drogę.
O to to! Pamiętam, że ja akurat załapałam się na ostatni rok niedzieli handlowych będąc studentką i mogłam swobodnie pracować w niedzielę. Jak likwidowali niedziele to moje współpracownice studentki z dziennych studiów, które pracowały wcześniej w weekendy byly wkurwione, bo po 1 zarobiły 2 razy mniej, a po 2 jako że wolna była tylko niedziela to nie opłacało się im na jeden dzień wracać np do ich rodzinnych miejscowości aby spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. I tak cały dzień zmarnowany.
Zależy w jakiej gałęzi handlu pracowałaś. W spożywce (przynajmniej u mnie) nie było możliwości zatrudniać studentów dziennych ze względu na umowy na 3/4 etatu. Z kolei zamknięte niedziele, pozytywnie wpłynęły na osoby studiujące zaocznie. Przede wszystkim nie było problemu z daniem wolnego w np. 3 weekendy, gdzie w przypadku otwartych niedziel było to niewykonalne (w końcu musiała być obstawa na każdy dzień).
Mi bardzo pasowały zakupy w niedzielę. Mogłem na spokojnie pomyśleć, zrobić zakupy, ugotować meal prep na cały tydzień albo wyskoczyć do Ikei na zakupy i obiad wracając z odwiedzin u rodziców.
Ikea w tygodniu po pracy lub w sobotę to jest istne piekło z ilością ludzi (głównie mi chodzi o ruch na drodze ale w sklepie też ;P)
To samo. Wróciłam właśnie do Polski bo latach mieszkania w USA i ciężko się przestawić. Zawsze zakupy w niedzielę, bo to był dzień na sprzątanie, pranie organizowanie się na przyszły tydzień. Piątki wieczór i soboty były na imprezy i spotkania towarzyskie i relaks.
Teraz wydaje się wszyscy ci którzy pracują od pon-piat robią główne zakupy w soboty i to jest masakra bo supermarkety są zawalone ludźmi w ten dzień.
U mnie na osiedlu jest jeden taki sklepik. Kilka razy próbowałem do niego chodzić, ale ceny są takie same albo i wyższe niż w żabce plus trzy razy naciąłem się na przeterminowany produkty na półkach. Ale fakt, w niedziele też był otwarty.
Większość życia spędziłem w okolicy, w której bardzo długo nie było żabek i rządziły osiedlowe sklepiki idealizowane dziś przez wielu. Ceny miały absurdalnie wysokie, sięgające 7 zł za paczkę berlinek czy prawie 20 zł za paczkę srajtaśmy już w okolicach 2015-2017 roku. Romantyczność tych osiedlowych sklepików to fikcja, bo chłop po prostu co rano jechał do Auchana po produkty, które następnie sprzedawał z 20-100% narzutką. Marża rosła wprost proporcjonalnie do chodliwości towaru i podczas, gdy jakieś warzywa i owoce były dosyć tanie, bo po nie i tak zazwyczaj każdy jeździł na targ czy do dyskontu i nie musiał kupować ich awaryjnie, to produkty pierwszej potrzeby typu wspomniany papier toaletowy potrafiły być kilkukrotnie droższe niż w normalnym sklepie. Pierwsza żabka w okolicy otworzyła się dość daleko, ale od pierwszego spotykałem już tam wszystkich sąsiadów. W żabce było nieporównywalnie taniej niż w okolicznych osiedlowych sklepach. Ba, w żabkach w 2024 jest taniej niż w tych osiedlowych sklepach wówczas. Wszystkie sklepiki oprócz jednego się zamknęły, a żabki już są trzy.
Dokładnie, nawet w mniejszych miastach takich jak moje te lokalne sklepy zostały wygryzione przez Biedronki i Żabki. Ba, nawet moje ulubione Intermarche się nie ostało i dziwię się że ten sam, stary Lewiatan na tym samym osiedlu wciąż stoi i zawiedza nawet starością.
U mnie są jedynie żabki, stacje benzynowe i jeden lewiatan, gdzie zdzierają z człowieka i nie dają paragonów. Żabka po drodze, wiec awaryjne zakupy w dniu dzisiejszym żeby było coś na kolację czyli mały chlebek (5 kromek w opakowaniu), ser i parówki to koszt około 30 zł(!!!!) Jeden sklep prywatny w mieście jest otwarty w niedzielę, ale nie wg jakiegoś grafiku tylko jak się podoba właścicielowi, którego główną klientelą są ludzie kupujący pół litra o 10 rano, więc tam nie chodzę. Mam tego kur... dość. Chcę mieć prawo iść jak człowiek do jakiegokolwiek sklepu w niedzielę czyli w weekend, a nie żyć w państwie świeckim tylko na papierze.
No może w małych miejscowościach bo moja ciotka ma własny i najbardziej zarabia w niedzielę, ale w moim dużym mieście nie ma żadnego, a jeśli już takie są to na peryferiach takich miast..
Z tego co czytałem to właśnie małe sklepy najbardziej ucierpiały. Ludzie wiedząc, że sklepy będą zamknięte zmienili swoje nawyki i teraz kupują na zapas w piątek i sobotę. W niedziele co najwyżej wyskoczą po keczup.
Te co ja znam i tak się zamykają, bo chcą wolne. W tygodniu najwyraźniej jednego dnia nie odpuszczą, bo jak to tak. Ale w sumie ciekawie by bylo, gdyby np. środa była dniem wolnym dla mniejszych sklepów.
Zamknijmy wszystko. Skoro sklepy mogą być zamknięte to również i restauracje, stacje benzynowe i wszelkiego rodzaju help deski. Jak ma być sprawiedliwe to niech będzie sprawiedliwie.
O to to, mam takie wrażenie że osoby pracujące w handlu chcą żeby zostało jak jest, a reszta osób albo ma to gdzieś bo już się przyzwyczaiło albo chce żeby sklepy były czynne też w niedzielę. Ja natomiast jestem za tym co ty, jak wolna niedzielę to dla wszystkich za wyjątkiem służb.
Rel XD to samo zawsze powtarzam. A weź takim millenialsom z rozwrzeszczanymi bachorami zamknij w niedzielę ich ulubiona restauracje to będą Ci obsmarowywać fanpage lokalu XD
Sam jestem co prawda millenialsem (ocierając się o Gen X) z dzieciakami ale uważam podobnie.
Jaki ból dupy jest jak jakaś restauracja reklamuje się jako tylko dla dorosłych... A jakie wycie by było gdyby restauracje zamknęli, bo kucharz czy kelner najwyraźniej nie zasługują na wolną niedzielę
Naah, napisałam millenialsi bo to 1 grupa, która przyszła mi do głowy, która w większości ma dzieciaki powiedzmy w wieku wczesnoszkolnym/przedszkolnym. Bo takie Zetki do których sama należę dopiero zaczynają zakładać rodziny albo nawet nie zdążyli o tym pomyśleć xD nie miałam na celu jakoś obrazić millenialsow tylko chodziło mi o jakąś tam grupę ludzi którzy mają bombelki chętne na nuggetsy z frytkami w formacie dziecięcym xD Plus że takie dzieciaki w wieku o którym napisałam są chyba najbardziej problematyczne i krzyczące więc nie jednego kelnera w gastro wyprowadzą z równowagi. No ale wracając, to jeśli zamykamy sklepy to zamknijmy też restauracje i inne branże co pracują w weekend. A nigdzie nie ma takiego zapierdolu jak w gastro w weekendy. Myślę, że jest bardzo mało restauracji, które mają względny mały tłok w weekend. Mój chłopak jest szefem kuchni i dosłownie zapierdala jak mały parowozik w weekend. To ten typ człowieka, że nigdy nie czuje się źle, ale ostatni weekend go tak przetrzepał, że nawet on miał migrenę na koniec dnia.
To samo tylko nieironicznie.
Wiadomo zawsze będzie pewna ilość zawodów które będą musiały pracować w niedzielę (ratownicy medyczni, lekarze, policja, straż, ochrona, itp.).
Ale absolutnie nie widzę powodu żeby pracownicy magazynów, dostawców, restauracji, produkcji musieli pracować w Niedzielę.
Zdecydowanie za, a na pewno więcej niedziel, np. 2 w miesiącu. Nie jest to takie źle, a pracowałem w markecie 1.5 roku, na kasie też przed wolnymi niedzielami i na prawdę nie była to tragedia, spodziewam się że gorzej mają obecnie pracownicy bo muszą się uwijać bardziej mając 6 dni ja wszystko.
Do tego czasem mam pracujące soboty i niedziela na prawdę jest mi mega przydatna do zakupów.
A niedziele nie handlowe nagle wprowadziły niemal obowiązkowe poniedziałki, bo ludzie zwalają się jak po wojnie. Muszą na siłę coś kupić, bo jeden dzień bez handlu to tragedia i trzeba zrobić zapas - przez też co nie mogą chodzić do szkoły ci, co uczą się weekendowo. Dogadać się z kierownictwem ciężko, bo szkoła to nie to samo co np. posiadanie dziecka, przez co rodzice priorytetowo dostają wolne kiedy chcą, a reszta musi się dostosować.
Ja jestem zdecydowanie za tak.
Często gęsto pracuje w sobotę a potem w domu robię porządki. Jedynie w niedzielę mam czas by połazić pis sklepach i kupować potrzebne rzeczy
Strasznie ciekawe wykresy, zakładam że wynik w TD i konfie robią kościółkowcy (konserwatywny wolny rynek), a lewica podzielona mniej więcej po równo na libki i socjalistów.
Niestety, w Polsce ludzie kierują się w polityce rzeczami zupełnie trzeciorzędnymi i takie są tego potem skutki. Lewica kojarzy się Polakom praktycznie wyłącznie z tzw. sprawami światopoglądowymi i przyciąga tych typowo tzw. libkowych wyborców. Ludzie, którzy w normalnym kraju popierali by Lewicę głosują u nas na PiS bo Lewica kojarzy im się jw.
Pamiętam, jak były podobne ankiety na temat likwidacji 500+. I oczywiście ,która partia miała najwięcej osób popierających taką likwidację...Lewica.
Tylko że jak się patrzy na resztę świata, to wychodzi, że „normalne kraje” to istniały może kilkadziesiąt lat temu. Oderwanie lewicy od klasy pracującej to nie jest tylko zjawisko polskie.
Właśnie ten wykres lewicy mnie rozwala ale idealnie wpasowuje się w to rozdwojenie jaźni jakie mamy też na tym subie - siedzą w nim dwie lewice, które prześmiewczo możnaby nazwać socjalistami i kapitalistami LGBT. Niezła schizofrenia.
> zdwojenie jaźni jakie mamy też na tym subie - siedzą w nim dwie lewice, które prześmiewczo możnaby nazwać socjalistami i kapitalistami LGBT
Czyli "wyborcy Razem" i "wyborcy Wiosny/SLD" po prostu.
Polacy lubią być pod butem i jak ktoś im mówi jak mają żyć...
Masa innych usług jest dostępna 7 dni w tygodniu, ale do sklepu już nie pójdziesz.
Gdyby tak tylko dało się ustalić wyższe stawki za pracę w weekend i dać ludziom wybór. Ale nie, to by nie przeszło. Zbyt dużo wolności!
>Masa innych usług jest dostępna 7 dni w tygodniu
Właśnie to rozdwojenie jaźni mnie najbardziej śmieszy. Niby walka o prawa pracownicze ale tylko dla faworyzowanej grupy u handlowców. Restauracje, kina, muzea, parki, galerie, stacje paliw. Wszystko w niedziele otwarte i nikt sobie w stopę strzelać w tym temacie nie chcę. Ale kupić bułkę i parówkę to już takie złe i grzeszne.
No tyle, że w praktyce to nie jest "wybór". O ile przy niskiej stopie bezrobocia częściej to jest wybór o tyle przy trochę wyższej to jest fikcja, a nie "wybór". Pracodawca ma wybór w zatrudnieniu kogoś kto na niedziele nie wybrzydza. Realnie to jest/był przymus.
Wszystko kwestia legislacji. Dla mnie np wsio ryba czy pracuje 5 dni w tyg pon-pt, czy np czwartek-poniedziałek i mam 'weekend' we wtorek-środę.
Wystarczy dać ludziom wybór.
Ale miłościwie nam panujący nie podoba się zbyt dużo wolności wśród trzody, znaczy się obywateli.
Powtórzę - to nigdy nie był do końca wybór. Kierownik rozpisał Ci zmianę na niedzielę i siema. Nie wina "miłościwie panujących", że od w sumie nie wiem kiedy ale "zarania" niedziela to raczej wolne niż nie wolne. Podobnie obecnie jest z sobotą, ta też jest raczej dniem wolnym niż nie wolnym chociaż przecież formalnie to zwykły dzień pracy. Wyjątki, które masz w prawie pracy dotyczą można powiedzieć funkcjonowania społeczeństwa, handel nijak tu się nie wpisuje. Zastanawiające jest, że nikomu nie przeszkadza, że w niedzielę nie załatwimy sprawy urzędowej, że nie obejrzymy sobie samochodu, że nie dowiemy się czegoś na infolinii, że serwis klimatyzacji nie przyjedzie. No ale, że nie można sobie kupić skarpetek to już przeszkadza. Jakby akurat wszyscy sklepikarze się zmówili jak jeden mąż, że w niedziele mają wolne to by przeszkadzało czy nie? Bo się zastanawiam...
> Zastanawiające jest, że nikomu nie przeszkadza, że w niedzielę nie załatwimy sprawy urzędowej
Nie załatwimy też jej od poniedziałku do piątku, bo te darmozjady pracują wtedy kiedy każdy normalny człowiek. Urzędy otwarte popołudniami, w weekendy to byłaby rewolucja. W tygodniu mogą sobie spać do południa.
> Kierownik rozpisał Ci zmianę na niedzielę i siema.
Jak się pracuje w fabryce smrodu na trójzmianówce to może i tak jest xD W każdym szanującym się miejscu relacja pracodawca-pracownik wygląda inaczej. Czy może raczej powinna wyglądać inaczej. Kierownik rospisał mi zmianę na niedzielę. I płaci mi 200% dniówki i mam dzień w tygodniu dodatkowo wolny. I siema.
Jak często psuje ci się klima, jak często kupujesz samochód? A jak często musisz jeść? I kiedy masz kupić dziecku skarpetki, kiedy pracujesz 6 dni w tygodniu?
Podkreślę to jeszcze raz, fajnie byłoby dać obywatelom wybór. No ale to nie w smak obecnym 'elitom', co wolności same nie zaznały i jej nie rozumieją.
Jest odwrotnie ten dzień wolny był i jest sposobem na wolność. No bo nie, nie w fabrykach smrodu pracować trzeba by było w niedzielę.
Ok, urzędy w popołudnia i w weekendy ale składasz wtedy do nich CV. Tak czy nie?
> Jest odwrotnie ten dzień wolny był i jest sposobem na wolność.
Mentalność niewolnika xD Dobry pan zadecydował, że w niedzielę ma robotnik odpoczywać i cieszyć się 'wolnością' xD A innego zdania mieć nie może, niech się cieszy z tej 'wolności' xD
> nie w fabrykach smrodu pracować trzeba by było w niedzielę.
Wciąż się mijamy w zasadniczej kwestii. Trzeba vs można.
I podkreślę to raz jeszcze, dobrą legislacją\* wybór można oddać w ręce pracownika.
\* to, że prawo w tym kraju jest pisane na kolanie i/lub pod interes korpo to inna sprawa i ta romowa tego nie dotyczy.
Ja jestem zdecydowanie zwolennikiem żeby wrócił.
Tylko nie argumentuje tego spożywką. Niestety raz na jakiś czas jestem zmuszony pojechać na zakupy i kupić sobie ubranie. Buty, spodnie itp. Czasami też trzeba skoczyć do Ikei czy innego Agata meble po meble.
Niestety tych zakupów online robić nie potrafię, bo zanim trafię wygodne spodnie czy buty to zablokuje kilka tyś w zwrotach a meble zobaczyć na żywo po prostu trzeba.
Po pracy na takie zakupy za mało czasu a w sobotę, jak do sklepu zwali się pół mazowieckiego to jest masakra.
Tak. Skończmy z żabkozą, ceny tam są strasznie zawyżone. A i fajnie by było sobie dorobić w weekendy jako student, a przez zakaz handlu możliwości są mocno ograniczone
Po takim czasie to szczerze mówiąc jest mi już strasznie wszystko jedno. Na wsi u teściów i tak sklepik lokalny otwarty w niedzielę, w mojej okolicy wszędzie żabki też otwarte w niedziele, awarie wymagające napraw często się nie trafiają więc i bez castoramy czy odpowiednika można przeżyć.
Jedyne co mnie drażni to hipokryzja ludzi, którzy argumentują to dniem wolnym dla pracowników, gdzie cała rzesza zawodów funkcjonuje w niedziele i działać musi... i z których te same osoby korzystają. No ale to już osobny temat.
To nie do końca jest hipokryzja. Warto pamiętać, że skasowanie handlu w niedzielę to jedynie wykreślenie wyjątku z ustawy. Niedziela jest ustawowo wolna od pracy "za wyjątkiem x, y, z \[...\]". Po prostu zniknął handel, a nie nagle go zakazali. To niby techniczna różnica ale jednak fundamentalna bo ewentualnie skasować by było trzeba istniejące wyjątki lub wrócić do wyjątku jakim był handel.
Nie. Po prostu poza bańką jupisów którzy nie muszą w Niedziele pracować a często nigdy nie musieli opinie o pracy w niedziele są inne.
Każdy kto ma w rodzinie pracujacą w Niedzielę rozumie jak cięzkie robi się planowanie wolnego czasu, jak ciężko jest skoordynować żeby większa rodzina miała czas w tym samym dniu. Ile imprez cię omija bo wszyscy znajomi maja czas a ty zapierdalasz w biedrze.
Czasami sprzedajesz nawet węgiel na grilla swoim znajomym którzy cię zaprosili na imprezę i chce ci się płakać bo wbrew temu co ludzie piszą że "każdy powinien mieć wybór" ty nie masz wyboru. Twój pracodawca ci mowi "przychodzisz w tą niedzielę albo nie przychodź już wcale". Więc wyboru nie ma. Pracujesz w niedzielę bo musisz.
Dlatego ludzie tak głosują a nie inaczej. I nie chodzi tutaj o kościół, do kościoła nie chodzę. Chodzi o wspólny dzień wolny "dla wszystkich" raz w tygodniu.
Ja pracuję w soboty, niedziele. Nie raz po 24h. Z reguły po 2-3 weekendy w miesiącu. Jasne, że trudniej sobie zaplanować czas i kilka razy z grilla odpadłem, ale tak to wygląda. Wiedziałem o tym kiedy się zatrudniałem. Więc nie widzę problemu w otwarciu sklepów w niedzielę. Wręcz przeciwnie, ułatwiłoby mi to życie. Jak mam dobę w sobotę i w poniedziałek, to robię zakupy w piątek i zostaję z nimi do wtorku. Jak jeszcze do tego dojdzie dniówka w piątek to wychodzi na to, że o 20 po 12h w nielekkiej pracy zapierdzielam do marketu, bo inaczej będę w d… przez kolejnych kilka dni. Nie wspominając o produktach świeżych, które po 4 dniach już nie są takie świeże.
Jakoś nie wierzę w wiarygodność tej ankiety. Dwu dniowa ankietka i nawet nie podali ile osób było pytanych, już nie wspominając o tym kto był ankietowany.
Sklepy powinny być otwarte w niedzielę. Wszystko powinno być otwarte w niedzielę jak i wszystkie inne dni. Ludzie w innych zawodach normalnie pracują w niedzielę i święta, nawet na nocne zmiany, dostają bonus i jest ok.
Zazwyczaj ankiety na ten temat oscylowały na granicy 50/50. Trochę za duża ta rozbieżność.
W zeszłorocznej ankiecie z Rzepy było tak "46 proc. badanych jest za zniesieniem przepisów zakazujących robienia zakupów w siódmy dzień tygodnia, a 44 proc. respondentów popiera ich utrzymanie".
I bardzo interesujący fragment. Zniesienia zakazu handlu w niedzielę chcą przede wszystkim wyborcy KO (59 proc.), Lewicy (58,3 proc.) i Konfederacji (50 proc.)
Z kolei największymi zwolennikami tego rozwiązania są wyborcy PiS (62,5 proc.), Bezpartyjnych Samorządowców (54,6 proc.) oraz Trzeciej Drogi (56,7 proc.).
Więc o ile w KO czy PiS wiele się nie zmieniło, to odpływ 20% zwolenników zniesienia z Lewicy i 15% z Konfederacji jest zastanawiający.
Zawsze mnie zastanawiało czemu handel ma specjalny status? Dają sklepom dzień wolny, a co np. z gastronomią. Jak dla mnie powinni dać dzień wolny wszystkim grupom zawodowym (oczywiście nie licząc tych które muszą pracować 7 dni w tygodniu).
Mnie najbardziej rozpierdala jak jak widzę tych obrońców uciśnionych np na Facebooku, że ci biedni przepracowani ludzie muszą iść w niedzielę do pracy, po czym te same panie Anie ładują męża i dzieci w samochód na niedzielny obiad w restauracji, gdzie kelnerzy zapieprzaja jak małe powoziki parowe … szkoda, że o nich nic nie napiszą
Bo handel potrafi walczyć o swoje a gastronomia nie. Dlatego handel ma lepiej, gastronomia gorzej.
Zamiast równać w dół, lepiej walczyć żeby wszystkim było lepiej.
Gastronomia zwykle ma wolne w poniedziałki, muzea często też. Oczywiście nie jest to ustalone odgórnie i nie jest to dzień wolny z rodziną ale tak się zwyczajowo robi.
Bo ludzie którzy to piszą pewnie zarabiają duże pieniądze i lata im koło nosa czy zapłacą za te same produkty 20 zł czy 40 zł. Ja zarabiam niezbyt, więc mnie to akurat robi czy mam otwarty Lidl czy żabkę.
Ciekawi mnie jakie mają na to zdanie Polacy którzy pracowali w niedzielę i teraz nie muszą wg nowego prawa. Bo mi to w sumie obojętne, i tak w niedzielę ani nie pracowałem ani nie kupowałem czy był czy nie było zakazu
Metody CATI&CAWI są kierowane głównie do osób które klikają w ankiety w internecie i odbierają telefony od telemarketerów. Chyba nie muszę tłumaczyć, że to dokładnie ta sama grupa odbiorców, którzy kupują garnki i koce po 20tys. zł. :)
Więc śmiało można powiedzieć, że ankieta jest z góry uprzedzona. Nie bez powodu nie ma podziału na grupy wiekowe, oraz ich % odpowiedzi. :)
Dla mnie nie ma problemu, niech ci ludzie mają niedzielę wolną, co muszę kupię w piątek (w sobotę też nie robię zakupów), ale bądźmy uczciwi. Ten problem nie dotyczy tylko ludzi handlu, gdzie są związki zawodowe? Nie mam tu na myśli komunikacji, czy służb albo jakichś elektrowni, czy ciepłowni, ale czy taki np. Colgate na Dolnym Śląsku musi produkować pasty do zębów 7 dni w tygodniu całą dobę? Dlaczego jest pozwolenie na pracę w systemie 4-ro brygadowym w zakładach produkcyjnych? Kto obroni tych ludzi? Pewnie nikt, bo w sektorze prywatnym pracownicy są do zaorania...
Dla osób które uważają, że nie powinno być handlowych niedziel (abstrachując już od tego jakie sklepy powinny być otwarte a jakie zamknięte), wytłumaczcie mi jaki jest logiczny powód?
Najbardziej logiczny argument spośród wszystkich jakie słyszałem to to, że ludzie mają rodzine i powinno im się pozwolić z nimi spędzić czas...tylko że patrząc na to z tej perspektywy możemy o tym samym powiedzieć o praktycznie jakiejkolwiek innej instytucji dostępnej w niedziele. Więc dlaczego akurat państwo uderza w sklepy?
Z drugiej jednak strony na pewno są osoby które chcą mieć wolne niedziele, ale na pewno są też takie które absolutnie nic w niedziele nie robią i zawsze fajnie by było troche grosza zarobić.
Liczę na kulturalną dyskusje <3
"Niedziele powinny być wolne by rodziny mogły spędzać czas razem " tymczasem Praca w biedronce kończy się w sobotę o 23:30 a rozpoczyna w niedzielę o 04:00
Ja uważam, że sklepy z artykułami pierwszej potrzeby powinny być otwarte, ale pracownicy musieliby dostawać 2x stawkę godzinową, a jeśli chcieliby wtedy pracować to ten dzień wolny powinni mieć do wzięcia następnym tygodniu.
Moim zdaniem to najbardziej optymalny model. Studenci i osoby w cięższej sytuacji mogliby dorobić, osoby muszące pójść do urzędu mogłyby to na luzie zrobić w tygodniu, a rodzice mieliby czas, żeby np. pójść na przedstawienie w szkole. Wszyscy byli by zadowoleni. No może poza osobami, które lubią mieć nad sobą bat i osobę, która mówi im, co mają robić.
Dorzucę do dyskusji jedną rzecz która mi opinię o dniach wolnych od handlu poprawiła: ciszę.
Kiedy się mieszka przy ruchliwej ulicy dni wolne od handlu i dla większości zawodów pozwalają ze spokojem mieć otwarte okna, nie wystawiając człowieka na ciągły szum. Spacery są milsze, myśli własne słychać, śpiewu ptaków w mieście więcej...
Wiem że to nie tyle stricte zaleta niedziel niehandlowych, co uwydatnienie wad ładu komunikacyjnego opartego o auta. Wszakże wydzielanie dni gdzie nie opłaca się jeździć jest topornym tego rozwiązaniem, ale jest to zawsze jakaś ulga w miastach póki więcej się pod kątem hałasu drogowego nie zmieni.
Jestem za powrotem handlu w niedzielę. Jestem też za wymuszeniem odpowiednich stawek 150% i 200% odpowiednio w sobotę i niedzielę bez względu na rodzaj zatrudnienia. Godziny wypracowane w weekendy nie mogłyby też być odebrane w formie wolnego. Uważam, że odniosło by to dwa efekty. Pracodawcy ograniczyli by ilość personelu w te dni, a do pracy przychodzili by ci, którzy chcą zarobić więcej.
Przecież handel w niedzielę nadal jest, tylko w małych sklepach. A duże sklepy w większości mają właścicieli za granicą i jakby mogły, sprzedawały by 24/7.
Czasami mnie irytuje, że nie mogę iść do budowlańca w niedzielę kupić śrubki, albo poszukać w galerii nowych butów czy czegoś w tym stylu, ale ogólnie uważam, że z artykułami pierwszej potrzeby nie ma problemu.
No jest w niedzielę małych sklepach, ale w dużych miastach często tych lokalnych sklepików nie ma. Jedynie Żabka i stacja benzynowa gdzie trzeba zapłacić prawie 2 x więcej za te same produkty, które kupisz w Lidlu. A jednak większości społeczeństwa robi czy zapłaci za chleb 5 zł czy 9 zł. Ostatnio za zwykły napój i paczkę czipsów zapłaciłam 18 zł w Żabce. Aż musiałam zajrzeć w paragon bo nie wierzyłam.
Dać pracownikom 200-300% stawki czy ile tam chcieli związkowcy, niech w weekendy pracują tylko chętni. IMO ta stawka powinna obowiązywać też w sobotę jak i w niedziele i powinna dotyczyć wszystkich branż. Sobota też jest dniem wolnym a ludzie są zmuszani do pracy :P
O ile zwiększy się wynagrodzenie za ten dzień, ewentualnie dwa dni wolnego dla pracownika, to czemu nie. Zostaną nam sklepy, którym się to na prawdę opłaca.
Każdemu kto pracuje pon-pt łatwo jest powiedzieć, że powinno się pracować w niedzielę.
Szczerze mówiąc przyzwyczaiłem się już, że w niedzielę nie robi się zakupów i nie widzę w tym problemu.
To trochę jak z pracą 4dni w tyg, każdy by chciał, przy jednoczesej pracy szkół, sklepów itp bez zmian.
Kiedyś byłem raczej za przywróceniem handlu w niedzielę. Ale po wysłuchaniu kogoś będącego zdecydowanie za, zmieniłem zdanie. Jego argumentacja uświadomiła mu, że wielu tak myślących traktuje pracowników sklepów jak służących, a na to nie mogę się zgodzić.
Moim zdaniem albo zamykamy wszystko poza stacjami benzynowymi (i jedynie z opcją zakupu paliwa) albo wszystko otwieramy i przestajemy ukrywać, że są równi i równiejsi oraz że np. cała gastronomia nie wlicza się do "odpoczywania" w niedzielę.
United syrveys dla wirtualney polski… beneficjenta funduszu sprawiedliwości, piewcy wielkości solidarnej polski, krzysztofa suwarta…. Bzdura na biegunach. Sondaz przeprowadzony wsrod dzialaczy solidarnisci.
Zdecydowanie powinien. To, że jedna ideologia uznaje niedzielę za dzień święty nie oznacza, że wszyscy mają żyć wg tej ideologii. Ja jako ateista domagam się tego bym mógł spokojnie w niedzielę zrobić zakupy, bo w tygodniu o to ciężko, a niektórzy wolą odpocząć w sobotę, zamiast w niedzielę.
Oczywiście popieram też to, że jeśli ktoś pracowałby w niedzielę to odbierałby sobie inny dzień.
I popieram to, by urzędy były otwarte dłużej lub w weekendy - to absurd, że w czasach dominacji pracy biurowej/zdalnej i usługowej, urzędy są tak otwarte, że aby cokolwiek załatwić człowiek jest zmuszony brać dzień urlopu w pracy.
Jestem fanem skrajności w tej sprawie. Albo wszystko ma wolność co do otwarcia w niedziele (według uznania właściciela) albo wszystko ma zakaz, łącznie z restauracjami, pomocami technicznymi, stacjami paliwowymi, magazynami.
To jest w sumie ciekawe, bo dlaczego pracownicy? Jakby nie było chętnych do pracy w niedzielę, to pracodawca po prostu nie znalazłby pracowników - ale jakoś znajduje. Zakaz uniemożliwia pracę tym, którzy chcą, a brak zakazu nikomu niczego nie nakazuje.
Jakoś nie trzeba zakazu pracy w niedziele w biurze czy na budowie - co sprawia, że handel ma być traktowany inaczej? Jeśli komuś nie odpowiadają warunki pracy w sklepie, który otwarty jest w niedziele, pójdzie do innego pracodawcy albo do innej branży - gdzie problem?
>Jakby nie było chętnych do pracy w niedzielę, to pracodawca po prostu nie znalazłby pracowników - ale jakoś znajduje.
Uważasz, że ludzie pracują w niedzielę, bo tak lubią? Czy może jednak w znacznej mierze (bo oczywiście są osoby, które z różnych powodów decydują się na pracę w weekendy) jest to spowodowane tym, że pracodawca każe pracować w danym czasie, a pracownik nie będzie ryzykował bezrobociem, żeby tego uniknąć?
A ludzie ogólnie pracują, bo lubią? Co za głupie pytanie.
Nie, nie lubią pracować w niedzielę, ale niektórzy potrzebują. Przykładowo, w czasie studiów pracowałam w weekendy, bo tylko wtedy mogłam. Zakaz to uniemożliwia. Kiedy praca w weekendy przestała mi pasować, zmieniłam na inną - nie żyjemy w czasach niewolnictwa, że jesteś uwiązany do jednego pracodawcy i zdany na jego łaskę.
> a pracownik nie będzie ryzykował bezrobociem, żeby tego uniknąć
No akurat w branży handlowej nie ma bezrobocia, wręcz ciągle szuka się rąk do pracy.
Dziwię się, że w 2024 roku naprawdę nie można napisać ustawy, która zadowoliłaby wszystkich. Czy naprawdę nie da się wprowadzić rozwiązania, w którym pracownicy mieliby wolne inne dni w zamian za pracę w niedzielę? A może wprowadzić wynagrodzenie za pracę w niedziele na poziomie od 150% do 250%? Czy to naprawdę jest niewykonalne? Czy jest coś, o czym nie wiem?
Praca w sobotę czy niedzielę bardzo różni się od pracy w dni pon-pt. Więc jeśli miałby być dzień wolny za pracę w weekend, to jest to bardzo słaby interes. Bo owszem dzień wolny to dzień wolny. Ale wolę być w pracy np. W środę niż w sobotę. Zwłaszcza że czy klientów będzie 100, 150 czy 300 to moja wypłata jest bez ZNACZENIA, a ilość pracy maskarycznie większa.
Tak, wiem, jak mi nie pasuje to mogę zmienić pracę i nie pracować w handlu. Ale w mniejszych miastach/wsiach to duży problem, żeby zmienić pracę, aby to nie był handel lub śmieciowa umowa.
Moim zdaniem jeśli wynagrodzenie za pracę w sobotę i niedzielę było adekwatnie większe, do ilości ruchu to nie byłoby żadnego problemu.
Ew. Jeśli wszyscy będą pracować w niedzielę, to jak najbardziej, mogę pracować i nie mieć żadnego ALE.
Ale dlaczego ja mam pracować w handlu, a Pani w urzędzie będzie siedziała sobie w domu? Jedynym wyjątkiem powinny być służby takie jak straż, policja i pogotowie. A jeśli miałaby być otwarta stacja paliw, to tylko z możliwością zapłaty za paliwo, bez żadnej innej sprzedaży.
Aktualnie problem handlu w niedzielę jest przykrywany przez Żabki, które są na każdym rogu. Moim zdaniem handel w niedzielę powinien być przywrócony, w każdej branży, ale z zestawem obostrzeń, na przykład takich:
* praca w niedzielę całkowicie dobrowolna i dodatkowo płatna
* minimum 2 wolne niedziele w miesiącu dla każdego pracownika
* większe sklepy otwarte przez maksimum 10 godzin (żeby Biedronka nie próbowała działać w godzinach 6-23)
* w promieniu 2 km nie może być otwarte więcej niż 60% sklepów należących do tego samego właściciela, do tej samej sieci, bądź do sieci należących do jednego właściciela (zaokrąglając w górę do pełnych sklepów; z pozdrowieniami dla Żabek)
>praca w niedzielę całkowicie dobrowolna
Gdyby to tak mogło działać, niepotrzebne byłoby w ogóle całe prawo pracy, bo obie strony by się dogadywały na pasujące im warunki. Realia są jednak takie, że to pracodawca ma silniejszą pozycję i może wiele rzeczy narzucić pracownikowi. Dobrowolność by najpewniej była na zasadzie "idziesz do roboty w niedzielę albo wylatujesz".
W Januszeksach rzeczywiście ten przepis mógłby być martwy. Ale w większych sieciach myślę, że by się pilnowali, bo jedno nagranie takiej rozmowy = afera na cały kraj.
Po prostu wprowadźcie opcję pracy w niedzielę dwa raz w miesiącu albo za dodatkowe 100% tygodniowej stawki godzinowej. Nikt nikogo nie zmusza do robienia zakupów w niedzielę (i technicznie nie zmusza też do pracy w niedzielę). Natomiast:
- Są równi i równiejsi: Żabki są otwarte w niedziele i generalnie korzystają z tego "monopolu"
- Równi i równiejsi są też w wielu zawodach: Pracownicy kin, restauracji, stacji benzynowych etc. nie mogą sobie spędzić weekendu z rodziną jak ich koledzy ze zwykłego handlu.
- Jest grupa osób które chciałaby pracować w niedzielę ale nie może - takim przykładem są chociażby studenci dzienni którzy często tak dorabiali.
No ale jak to, przecież mogłeś się dogadać z pracodawcą że nie będziesz wtedy pracował, wynegocjować to sobie. Pan ze Stanów Zjednoczonych Ci zaraz wszystko wyjaśni. /sss
Moja dziewczyna pracuje w stokrotce i jak najbardziej jestem przeciw. wiem, że możliwość posiadania jednego (niemalże) pewnego dnia, kiedy będzie miała wolne jest dla niej w chuj ważny. pracowałem kiedyś w miejscu które było 24/7 (stacja benzynowa) więc sam wiem jak to jest. a pierdolenie, że "a kurwa gastro/coś tam wtedy otwarte!!11!!" jest śmieszne. co to za binarne myślenie, albo wszyscy albo nikt?
Trochę chyba kwestia światopoglądu. Gdyby rząd mi zabronił pracować w niedzielę to byłbym wkurwiony i zgłaszałbym sprzeciw, że w taki sposób ograniczają moją wolność, natomiast niektórzy się cieszą, że rząd decyduje za nich.
Zwłaszcza człowiek zarabiający minimalną na kasie, któremu jedyny potencjalny pracodawca w jego miasteczku mówi „przychodzisz w niedzielę albo wypierdalaj” myśli w kategoriach „rząd mi zakazuje pracować”.
Nie. U mnie w domu ja odpowiadam za zakupy i ani razu nie miałem problemu z powodu tego zakazu.
Jako trochę inny argument - zatroskani zmianami klimatu powinniśmy popierać rozwiązania ograniczające niepotrzebny konsumpcjonizm.
Żabek unikam nawet normalnie bo to rak.
Mi w niczym. Taki zakaz jest jak najbardziej w zgodzie z moimi poglądami (nie katolickimi tylko ekologicznymi i lewicowymi) ale jako, że lubię demokrację to jeśli ludzie chcieli by go znieść to jakoś bardzo bym nie rozpaczał.
Na razie jednak się na to nie zanosi. A na pewno nie ma takiej woli wśród większości społeczeństwa.
Jak byłem młody i głupi uważałem że zakaz handlu w niedzielę jest idiotyczny. Ale porozmawiałem z sąsiadami pracującymi w handlu, dziewczyną pracującą w handlu i już wiem, że ten zakaz jest bardzo dobry.
Sklepy dymały pracowników, praca w niedziele nie była dodatkowo płatna i nie była dobrowolna. Tylko w moim bloku na 16 mieszkań w 5 mieszkają babki pracujące w okolicy na kasach i każda mówi że tylko dzięki temu zakazowi może nie pracować w niedzielę i mieć dzień wolnego.
Tak że ten. Jak mi ktoś nawija makaron że kolki i czipsa nie może kupić w niedziele i coś tam coś tam małe sklepy to się odwracam i wychodzę.
Mi pasuje model brytyjski - wszystkie sklepy (z wyjątkiem małych spożywczaków, a i to mających odpowiednią licencję) zamykają się w niedzielę o 16:00. Zakupy się zdąży zrobić, a potem cisza i spokój.
Jakich kurwa erpolaków? Czy ludzie naprawde mysla ze jacys ludzie z krawatem jezdza po calej polsce w furgonetce i pytaja z drzwi do drzwi o czyikolwiek zdanie, czy wypelniaja irytujaca ankiete w internecie zagradzajaca kontent jakiego szukaja z pelna uwaga? I to sie tyczy jakiegokolwiek sondazu.
ukraińska "Biedronka" (ATB) pracuje 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu (w dużych miastach są też apteki całodobowe) i w żaden sposób nie przeszkadza to małemu biznesu w rozwoju - mamy tych małyh sklepów, "kiosków" i stoisk jak gówna...
chyba mam wrażenie, że ktoś po prostu martwi się, że ludzie nie będą mogli chodzić do kościoła...
Dobrze ktoś napisał - ten zakaz w Polsce to od zawsze była fikcja, ale ostatnimi czasy w zasadzie nie obowiązuje.
U mnie na osiedlu co niedzielę sklep spożywczy (w sumie ze wszystkim) jest otwarty. W promieniu 2km znajdę z 5 Żabek, dworzec na którym też jest otwarty jakiś supermarket. W niedzielę mogę mieć co najwyżej problem z kupieniem stacjonarnym materiałów budowlanych, elektrycznych, elektroniki lub ubrań, ale zasadniczo wszystko jest. W mniejszych miejscowościach większość sklepów również jest otwarta bo prowadzi je właściciel lub ktoś z jego rodziny. Otwarte są na stałe restauracje, fast foody, muzea, stacje paliwowe.
W związku z powyższym - jeśli dla przeciętnego obywatela niedziela wygląda jak powyżej i słyszy że to jest ten ZAKAZ to dlaczego miałby się temu sprzeciwiać? Moim zdaniem można to ten pseudozakaz znieść, bo dotyczy on i tak marginalnej grupy społecznej po stronie pracujących, a dla konsumentów może być delikatnie irytujący jeśli do tej pory głównie w niedzielę mieli czas na zakupy.
Ciekawy jestem jakie były by wyniki takiej ankiety jeżeli faktycznie w niedziele było wszystko zamknięte, nie byłoby Żabek na każdym rogu, Carrefour Express i tym podobnych, do tego opcji robienia zakupów przez Glovo, Wolta, Ubera, Liska i inne appki.
Dokładnie.
W Niemczech tak jest, ześwirować można
Zostają tam tylko stacje benzynowe, na niektórych są nawet produkty podstawowe aby można było w niedzielę zakupić ale cena powala.
Warto też dodać, że w Niemczech, Austrii i Szwajcarii sporo stacji benzynowych jest samoobsługowych i też się na nich niczego nie kupi.
W dużych miastach masz zawsze na dworcu otwarty w niedzielę sklep albo market. Niemcom nie przeszkadza zakaz handlu w niedzielę, bo zawsze tak tu było
I ten sklep na dworcu jest tak zatłoczony, że ochrona musi limitować wejście
Jako osoba nie mieszkająca w Polsce, jak to jest, że są sieci, które mają wyjątki?
Ustawa mowi ze sklep może byc otwarty jesli za kasa stoi właściciel. Zabki oparte sa na modelu franczyzowym, mocno upraszczając wlascicielem sklepu jest jedna osoba a marki i wyposazenia korporacja.
Autentycznie w żadnej z 10 Żabek w mojej okolicy nie pracuje właściciel, chyba że ich właścicielami są 20-letni studenci i studentki.
Bo żabki są punktami pocztowymi
nie zmienili tego i teraz naprawde właściciel musi stać?
A siec monopoli „Cortez” glownie w bydgoszczy, maja pełno sklepow lecz wlasciciel firmy i marki jest 1 (wiecej jesli liczymy wspolnikow) ale i tak monopol otwarty jest w niedziele chociaz de fakto „sklep” nie ma wlasciciela tylko kierownika/kierowniczki.
Marka i sieć może mieć 1 właściciela, ale to nie znaczy, że właścicielem każdego ze sklepów nie jest ktoś inny. Dokładnie tak jak Żabka. Też mają pełno sklepów i 1 właściciela sieci, ale każdy sklep jest własnością konkretnego przedsiębiorcy. Ewentualnie kilka sklepów w niektórych przypadkach. Są też inne wyjątki: sprzedaż książek (albo coś tego typu to było), sprzedaż artefaktów religijnych, punkt pocztowy itp. Wystarczy dorzucić to do normalnego sklepu i wtedy można normalnie otworzyć w niedzielę i nie musi pracy wykonywać właściciel sklepu. Bodajże Kaufland kombinował/kombinuje z tymi książkami.
U mnie w mieście rodzinnym tak działa Intermarche - posiada swoją "bibliotekę" gdzie można czytać i "wypożyczyć" książkę, otwarci w każdą niedzielę
Wlasnie dziwnie to dziala bo kazdy region bydgoszczy ma swoje przelozone panie z biura do sklepu ktore zajmuja sie sklepem, a w sklepie 1 pracuje tylko kasjer i kierowniczka a w sklepie 2 tylko kasjer bo sklepem zajmuje sie pani z biura, jakos nie ma tego wlasciciela sklepu. Cortez tez nie jest franczyza chociaz juz pchna sie w te branze.
Nie jestem z Bydgoszczy, nawet w życiu tam nie byłem bo jednak z Zamościa jest kawałek, ale mowie jak sprawa wygląda od strony Żabki bo mój ojciec pracuję dla nich jako kierownik regionalny
Kilka scenariuszy. Była opcja, że sklep może być otwarty jeżeli jest placówką pocztową, niektóre Żabki robią też tak, że w dni wolne mają tylko kasy samoobsługowe czynne, wtedy pracująca tam osoba de facto nie prowadzi sprzedaży.
Surowość ~~Rosyjskiego~~ Polskiego prawa łagodzona jest przez możliwość obchodzenia go.
albo obejmowało również krytyczną infrastrukturę
A jakby baba miała wąsy to by chłopem była? To że krytyczna infrastrucktura musi być obsługiwana 24/7 znaczy że absolutnie nie-krytyczna musi być?
Żabki ktoś powinien wziąć za pysk w końcu. To jest monopol i nikt z tym nic nie robi.
No, zakaz handlu jest między innymi czynnikiem sprawiającym, że mają silniejszą pozycje.
[Tadeusz Rydzyk, zakaz handlu w niedziele i sieć Żabka](https://portal.faktura.pl/biznes/biznes-pod-lupa/co-laczy-o-rydzyka-z-siecia-zabka-zaginionymi-160-mln-dol-z-datkow-i-210-mln-pln-dotacji-rzadowych/#:~:text=Tadeusz%20Rydzyk%2C%20zakaz%20handlu%20w%20niedziele%20i%20sie%C4%87%20%C5%BBabka)
Monopol zły - bez dwóch zdań i tak, trzeba coś z tym zrobić. Ale żabki kurcze fajne i wygodne 🤔
To se wyobraź jakby mieli konkurencję i musieli próbować być lepsi
A na jakiej zasadzie byliby lepsi? Przecież w tym modelu chodzi o lokalizacje, a nie o teoretyczną konkurencję. Także żabka na rogu ulic nie byłaby nijak lepsza gdyby 2 km dalej była "Świnka". Podobnie Biedronka nie jest lepsza bo w zachodniej Polsce jest Dino. Taka konkurencja funkcjonuje np. Auchan vs Carrefour bo do nich się jedzie i można pojechać tak samo tu, tak samo tam i wybrać. Ciężko wybierać sklep osiedlowy jak jest jeden.
Na moim osiedlu są 4 żabki i 2 inne sklepy spożywcze. Kiedyś był jeszcze trzeci, ale chyba został wygryziony przez konkurencję. Na zadupiu może nie miałoby znaczenia, ale w dużych miastach jest nasrane żabek i konkurencja totalnie by pomogła - czy to w kontekście niższych cen, czy w szerszym asortymencie.
Ale no właśnie sęk w tym, że nie ma tak, że lokalizacji jest nieskończoność. Zresztą napisałeś, że u Ciebie jest konkurencja, czy dzięki temu żabka jest lepsza? Nie, jest taka sama jak u mnie gdzie jest tylko Żabka. Właśnie dlatego, że to nie do końca jest konkurencja. To już jest dopasowywanie się do klientów z pominięciem warunków konkurencji. Klienci kupuję - jest git. Zaznaczam, że absolutnie nie wszyscy kupują w Żabce i wybierają co innego ale to nie wpływa na Żabkę.
Stała się lepsza. W sensie te żabki co są u mnie są lepsze niż inne, w jakich byłem. Pieczywo mają świeże, podobnie owoce. Sklepy są czyste, towarów nie brakuje, hot dogi robią sztos. Są pewne rzeczy, których nie przeskoczą, bo to nadal sieć, która podejmuje większość decyzji wyżej.
Z tego co mi wiadomo to w Żabce właściciel to sobie jedynie może zadbać o mycie podłogi albo jej nie mycie. Zatowarowanie mu centrala ustala. To mówię po aferze Żabkowej co to jedna z właścicielek się awanturuje bo umowy franczyzowej nie przeczytała bo handlowcowi dobrze z oczu patrzyło.
Jak to monopol? Z ciekawości pytam.
prywatni lekarze, dentysci i weterynarze juz dawno z zasady nie pracuja w niedziele, powodzenia jak cie zaboli zab albo kot zachoruje
Są Kliniki które są otwarte w niedzielę i w nocy, oczywiście jest ich bardzo mało i tylko w największych miastach, ale nadal
Ale co to ma do rzeczy? xD
Nie wiem, ostatni raz coś kupiłem w niedziele z pół roku temu i były to paluszki solone.
Według mnie powinien wrócić, jak byłem studentem to robiłem zawsze sobotę i niedzielę i mogłem dzięki temu mieć kasę na jedzenie i cześć czynszu. No i git można było w wakacje odłożyć, w semestrze robić weekendy i nie popadało się w długi na studiach. Teraz jak tylko jeden dzień można pracować a mieszkania 3xdrozsze to już wgl bez bogatszych rodziców co sfinansują studia to krzyżyk na drogę.
O to to! Pamiętam, że ja akurat załapałam się na ostatni rok niedzieli handlowych będąc studentką i mogłam swobodnie pracować w niedzielę. Jak likwidowali niedziele to moje współpracownice studentki z dziennych studiów, które pracowały wcześniej w weekendy byly wkurwione, bo po 1 zarobiły 2 razy mniej, a po 2 jako że wolna była tylko niedziela to nie opłacało się im na jeden dzień wracać np do ich rodzinnych miejscowości aby spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. I tak cały dzień zmarnowany.
Zależy w jakiej gałęzi handlu pracowałaś. W spożywce (przynajmniej u mnie) nie było możliwości zatrudniać studentów dziennych ze względu na umowy na 3/4 etatu. Z kolei zamknięte niedziele, pozytywnie wpłynęły na osoby studiujące zaocznie. Przede wszystkim nie było problemu z daniem wolnego w np. 3 weekendy, gdzie w przypadku otwartych niedziel było to niewykonalne (w końcu musiała być obstawa na każdy dzień).
Mi bardzo pasowały zakupy w niedzielę. Mogłem na spokojnie pomyśleć, zrobić zakupy, ugotować meal prep na cały tydzień albo wyskoczyć do Ikei na zakupy i obiad wracając z odwiedzin u rodziców. Ikea w tygodniu po pracy lub w sobotę to jest istne piekło z ilością ludzi (głównie mi chodzi o ruch na drodze ale w sklepie też ;P)
najglupsze jest to ze z pracujacej niedzieli zrobilo sie ze wszystkie sklepy sa otwarte do 22 w tygodniu i w sobote...
To samo. Wróciłam właśnie do Polski bo latach mieszkania w USA i ciężko się przestawić. Zawsze zakupy w niedzielę, bo to był dzień na sprzątanie, pranie organizowanie się na przyszły tydzień. Piątki wieczór i soboty były na imprezy i spotkania towarzyskie i relaks. Teraz wydaje się wszyscy ci którzy pracują od pon-piat robią główne zakupy w soboty i to jest masakra bo supermarkety są zawalone ludźmi w ten dzień.
Tacy wolnościowi ci konfederaci
[удалено]
U mnie na osiedlu jest jeden taki sklepik. Kilka razy próbowałem do niego chodzić, ale ceny są takie same albo i wyższe niż w żabce plus trzy razy naciąłem się na przeterminowany produkty na półkach. Ale fakt, w niedziele też był otwarty.
Większość życia spędziłem w okolicy, w której bardzo długo nie było żabek i rządziły osiedlowe sklepiki idealizowane dziś przez wielu. Ceny miały absurdalnie wysokie, sięgające 7 zł za paczkę berlinek czy prawie 20 zł za paczkę srajtaśmy już w okolicach 2015-2017 roku. Romantyczność tych osiedlowych sklepików to fikcja, bo chłop po prostu co rano jechał do Auchana po produkty, które następnie sprzedawał z 20-100% narzutką. Marża rosła wprost proporcjonalnie do chodliwości towaru i podczas, gdy jakieś warzywa i owoce były dosyć tanie, bo po nie i tak zazwyczaj każdy jeździł na targ czy do dyskontu i nie musiał kupować ich awaryjnie, to produkty pierwszej potrzeby typu wspomniany papier toaletowy potrafiły być kilkukrotnie droższe niż w normalnym sklepie. Pierwsza żabka w okolicy otworzyła się dość daleko, ale od pierwszego spotykałem już tam wszystkich sąsiadów. W żabce było nieporównywalnie taniej niż w okolicznych osiedlowych sklepach. Ba, w żabkach w 2024 jest taniej niż w tych osiedlowych sklepach wówczas. Wszystkie sklepiki oprócz jednego się zamknęły, a żabki już są trzy.
Przecież sklepy lokalne, przynajmniej te które znam to żyją z zakazu handlu w niedziele.
To gdzie one są? W promieniu 10km jest tylko otwarta stacja benzynowa i Żabka
Dokładnie, nawet w mniejszych miastach takich jak moje te lokalne sklepy zostały wygryzione przez Biedronki i Żabki. Ba, nawet moje ulubione Intermarche się nie ostało i dziwię się że ten sam, stary Lewiatan na tym samym osiedlu wciąż stoi i zawiedza nawet starością.
Dokładnie tylko żabka potwierdzam.
Gdzie są małe sklepy? Głównie na przedmieściach ostrych albo na wsiach oczywiście
InterMarche kurwa! I cyk zakupy w niedzielę wchodzą bo się w sobotę z domu wyszło na cały dzień
U mnie są jedynie żabki, stacje benzynowe i jeden lewiatan, gdzie zdzierają z człowieka i nie dają paragonów. Żabka po drodze, wiec awaryjne zakupy w dniu dzisiejszym żeby było coś na kolację czyli mały chlebek (5 kromek w opakowaniu), ser i parówki to koszt około 30 zł(!!!!) Jeden sklep prywatny w mieście jest otwarty w niedzielę, ale nie wg jakiegoś grafiku tylko jak się podoba właścicielowi, którego główną klientelą są ludzie kupujący pół litra o 10 rano, więc tam nie chodzę. Mam tego kur... dość. Chcę mieć prawo iść jak człowiek do jakiegokolwiek sklepu w niedzielę czyli w weekend, a nie żyć w państwie świeckim tylko na papierze.
No może w małych miejscowościach bo moja ciotka ma własny i najbardziej zarabia w niedzielę, ale w moim dużym mieście nie ma żadnego, a jeśli już takie są to na peryferiach takich miast..
Z tego co czytałem to właśnie małe sklepy najbardziej ucierpiały. Ludzie wiedząc, że sklepy będą zamknięte zmienili swoje nawyki i teraz kupują na zapas w piątek i sobotę. W niedziele co najwyżej wyskoczą po keczup.
Te co ja znam i tak się zamykają, bo chcą wolne. W tygodniu najwyraźniej jednego dnia nie odpuszczą, bo jak to tak. Ale w sumie ciekawie by bylo, gdyby np. środa była dniem wolnym dla mniejszych sklepów.
Bo zakaz powinien być ale od metrażu, tak żeby małe sklepiki mogły normalnie pracować i zatrudniać ludzi
U mnie w mieście sklepy lokalne w niedziele są zamknięte. Otwarta jest tylko korporacyjna żabka.
Żabki są rzeczywiście drogie, ale akurat sklepy lokalne tańsze nigdy nie były, więc w tej kwestii to imo dla konsumenta raczej żadna różnica.
Zamknijmy wszystko. Skoro sklepy mogą być zamknięte to również i restauracje, stacje benzynowe i wszelkiego rodzaju help deski. Jak ma być sprawiedliwe to niech będzie sprawiedliwie.
Szpitale też - dlaczego pielęgniarki, lekarze czy inne podobne grupy zawodowe mają pracować w niedzielę? Jak wszyscy to wszyscy! /s
Masz rację. Jak będziesz kandydować to daj znać.
Ogólnie to kościoły też powinny być zamknięte i będą se siedzieć wszyscy i cieszyć się czasem z rodziną każdy po równo
O to to, mam takie wrażenie że osoby pracujące w handlu chcą żeby zostało jak jest, a reszta osób albo ma to gdzieś bo już się przyzwyczaiło albo chce żeby sklepy były czynne też w niedzielę. Ja natomiast jestem za tym co ty, jak wolna niedzielę to dla wszystkich za wyjątkiem służb.
Rel XD to samo zawsze powtarzam. A weź takim millenialsom z rozwrzeszczanymi bachorami zamknij w niedzielę ich ulubiona restauracje to będą Ci obsmarowywać fanpage lokalu XD
Sam jestem co prawda millenialsem (ocierając się o Gen X) z dzieciakami ale uważam podobnie. Jaki ból dupy jest jak jakaś restauracja reklamuje się jako tylko dla dorosłych... A jakie wycie by było gdyby restauracje zamknęli, bo kucharz czy kelner najwyraźniej nie zasługują na wolną niedzielę
Naah, napisałam millenialsi bo to 1 grupa, która przyszła mi do głowy, która w większości ma dzieciaki powiedzmy w wieku wczesnoszkolnym/przedszkolnym. Bo takie Zetki do których sama należę dopiero zaczynają zakładać rodziny albo nawet nie zdążyli o tym pomyśleć xD nie miałam na celu jakoś obrazić millenialsow tylko chodziło mi o jakąś tam grupę ludzi którzy mają bombelki chętne na nuggetsy z frytkami w formacie dziecięcym xD Plus że takie dzieciaki w wieku o którym napisałam są chyba najbardziej problematyczne i krzyczące więc nie jednego kelnera w gastro wyprowadzą z równowagi. No ale wracając, to jeśli zamykamy sklepy to zamknijmy też restauracje i inne branże co pracują w weekend. A nigdzie nie ma takiego zapierdolu jak w gastro w weekendy. Myślę, że jest bardzo mało restauracji, które mają względny mały tłok w weekend. Mój chłopak jest szefem kuchni i dosłownie zapierdala jak mały parowozik w weekend. To ten typ człowieka, że nigdy nie czuje się źle, ale ostatni weekend go tak przetrzepał, że nawet on miał migrenę na koniec dnia.
To samo tylko nieironicznie. Wiadomo zawsze będzie pewna ilość zawodów które będą musiały pracować w niedzielę (ratownicy medyczni, lekarze, policja, straż, ochrona, itp.). Ale absolutnie nie widzę powodu żeby pracownicy magazynów, dostawców, restauracji, produkcji musieli pracować w Niedzielę.
Zdecydowanie za, a na pewno więcej niedziel, np. 2 w miesiącu. Nie jest to takie źle, a pracowałem w markecie 1.5 roku, na kasie też przed wolnymi niedzielami i na prawdę nie była to tragedia, spodziewam się że gorzej mają obecnie pracownicy bo muszą się uwijać bardziej mając 6 dni ja wszystko. Do tego czasem mam pracujące soboty i niedziela na prawdę jest mi mega przydatna do zakupów.
Nie mówiąc o tym że w miastach akademickich masę studentów pracowało sob-niedz
A niedziele nie handlowe nagle wprowadziły niemal obowiązkowe poniedziałki, bo ludzie zwalają się jak po wojnie. Muszą na siłę coś kupić, bo jeden dzień bez handlu to tragedia i trzeba zrobić zapas - przez też co nie mogą chodzić do szkoły ci, co uczą się weekendowo. Dogadać się z kierownictwem ciężko, bo szkoła to nie to samo co np. posiadanie dziecka, przez co rodzice priorytetowo dostają wolne kiedy chcą, a reszta musi się dostosować.
Ja jestem zdecydowanie za tak. Często gęsto pracuje w sobotę a potem w domu robię porządki. Jedynie w niedzielę mam czas by połazić pis sklepach i kupować potrzebne rzeczy
Strasznie ciekawe wykresy, zakładam że wynik w TD i konfie robią kościółkowcy (konserwatywny wolny rynek), a lewica podzielona mniej więcej po równo na libki i socjalistów.
Niestety, w Polsce ludzie kierują się w polityce rzeczami zupełnie trzeciorzędnymi i takie są tego potem skutki. Lewica kojarzy się Polakom praktycznie wyłącznie z tzw. sprawami światopoglądowymi i przyciąga tych typowo tzw. libkowych wyborców. Ludzie, którzy w normalnym kraju popierali by Lewicę głosują u nas na PiS bo Lewica kojarzy im się jw. Pamiętam, jak były podobne ankiety na temat likwidacji 500+. I oczywiście ,która partia miała najwięcej osób popierających taką likwidację...Lewica.
Tylko że jak się patrzy na resztę świata, to wychodzi, że „normalne kraje” to istniały może kilkadziesiąt lat temu. Oderwanie lewicy od klasy pracującej to nie jest tylko zjawisko polskie.
Właśnie ten wykres lewicy mnie rozwala ale idealnie wpasowuje się w to rozdwojenie jaźni jakie mamy też na tym subie - siedzą w nim dwie lewice, które prześmiewczo możnaby nazwać socjalistami i kapitalistami LGBT. Niezła schizofrenia.
> zdwojenie jaźni jakie mamy też na tym subie - siedzą w nim dwie lewice, które prześmiewczo możnaby nazwać socjalistami i kapitalistami LGBT Czyli "wyborcy Razem" i "wyborcy Wiosny/SLD" po prostu.
Polacy lubią być pod butem i jak ktoś im mówi jak mają żyć... Masa innych usług jest dostępna 7 dni w tygodniu, ale do sklepu już nie pójdziesz. Gdyby tak tylko dało się ustalić wyższe stawki za pracę w weekend i dać ludziom wybór. Ale nie, to by nie przeszło. Zbyt dużo wolności!
>Masa innych usług jest dostępna 7 dni w tygodniu Właśnie to rozdwojenie jaźni mnie najbardziej śmieszy. Niby walka o prawa pracownicze ale tylko dla faworyzowanej grupy u handlowców. Restauracje, kina, muzea, parki, galerie, stacje paliw. Wszystko w niedziele otwarte i nikt sobie w stopę strzelać w tym temacie nie chcę. Ale kupić bułkę i parówkę to już takie złe i grzeszne.
No tyle, że w praktyce to nie jest "wybór". O ile przy niskiej stopie bezrobocia częściej to jest wybór o tyle przy trochę wyższej to jest fikcja, a nie "wybór". Pracodawca ma wybór w zatrudnieniu kogoś kto na niedziele nie wybrzydza. Realnie to jest/był przymus.
Wszystko kwestia legislacji. Dla mnie np wsio ryba czy pracuje 5 dni w tyg pon-pt, czy np czwartek-poniedziałek i mam 'weekend' we wtorek-środę. Wystarczy dać ludziom wybór. Ale miłościwie nam panujący nie podoba się zbyt dużo wolności wśród trzody, znaczy się obywateli.
Powtórzę - to nigdy nie był do końca wybór. Kierownik rozpisał Ci zmianę na niedzielę i siema. Nie wina "miłościwie panujących", że od w sumie nie wiem kiedy ale "zarania" niedziela to raczej wolne niż nie wolne. Podobnie obecnie jest z sobotą, ta też jest raczej dniem wolnym niż nie wolnym chociaż przecież formalnie to zwykły dzień pracy. Wyjątki, które masz w prawie pracy dotyczą można powiedzieć funkcjonowania społeczeństwa, handel nijak tu się nie wpisuje. Zastanawiające jest, że nikomu nie przeszkadza, że w niedzielę nie załatwimy sprawy urzędowej, że nie obejrzymy sobie samochodu, że nie dowiemy się czegoś na infolinii, że serwis klimatyzacji nie przyjedzie. No ale, że nie można sobie kupić skarpetek to już przeszkadza. Jakby akurat wszyscy sklepikarze się zmówili jak jeden mąż, że w niedziele mają wolne to by przeszkadzało czy nie? Bo się zastanawiam...
> Zastanawiające jest, że nikomu nie przeszkadza, że w niedzielę nie załatwimy sprawy urzędowej Nie załatwimy też jej od poniedziałku do piątku, bo te darmozjady pracują wtedy kiedy każdy normalny człowiek. Urzędy otwarte popołudniami, w weekendy to byłaby rewolucja. W tygodniu mogą sobie spać do południa. > Kierownik rozpisał Ci zmianę na niedzielę i siema. Jak się pracuje w fabryce smrodu na trójzmianówce to może i tak jest xD W każdym szanującym się miejscu relacja pracodawca-pracownik wygląda inaczej. Czy może raczej powinna wyglądać inaczej. Kierownik rospisał mi zmianę na niedzielę. I płaci mi 200% dniówki i mam dzień w tygodniu dodatkowo wolny. I siema. Jak często psuje ci się klima, jak często kupujesz samochód? A jak często musisz jeść? I kiedy masz kupić dziecku skarpetki, kiedy pracujesz 6 dni w tygodniu? Podkreślę to jeszcze raz, fajnie byłoby dać obywatelom wybór. No ale to nie w smak obecnym 'elitom', co wolności same nie zaznały i jej nie rozumieją.
Jest odwrotnie ten dzień wolny był i jest sposobem na wolność. No bo nie, nie w fabrykach smrodu pracować trzeba by było w niedzielę. Ok, urzędy w popołudnia i w weekendy ale składasz wtedy do nich CV. Tak czy nie?
> Jest odwrotnie ten dzień wolny był i jest sposobem na wolność. Mentalność niewolnika xD Dobry pan zadecydował, że w niedzielę ma robotnik odpoczywać i cieszyć się 'wolnością' xD A innego zdania mieć nie może, niech się cieszy z tej 'wolności' xD > nie w fabrykach smrodu pracować trzeba by było w niedzielę. Wciąż się mijamy w zasadniczej kwestii. Trzeba vs można. I podkreślę to raz jeszcze, dobrą legislacją\* wybór można oddać w ręce pracownika. \* to, że prawo w tym kraju jest pisane na kolanie i/lub pod interes korpo to inna sprawa i ta romowa tego nie dotyczy.
Ja jestem zdecydowanie zwolennikiem żeby wrócił. Tylko nie argumentuje tego spożywką. Niestety raz na jakiś czas jestem zmuszony pojechać na zakupy i kupić sobie ubranie. Buty, spodnie itp. Czasami też trzeba skoczyć do Ikei czy innego Agata meble po meble. Niestety tych zakupów online robić nie potrafię, bo zanim trafię wygodne spodnie czy buty to zablokuje kilka tyś w zwrotach a meble zobaczyć na żywo po prostu trzeba. Po pracy na takie zakupy za mało czasu a w sobotę, jak do sklepu zwali się pół mazowieckiego to jest masakra.
Tak. Skończmy z żabkozą, ceny tam są strasznie zawyżone. A i fajnie by było sobie dorobić w weekendy jako student, a przez zakaz handlu możliwości są mocno ograniczone
Po takim czasie to szczerze mówiąc jest mi już strasznie wszystko jedno. Na wsi u teściów i tak sklepik lokalny otwarty w niedzielę, w mojej okolicy wszędzie żabki też otwarte w niedziele, awarie wymagające napraw często się nie trafiają więc i bez castoramy czy odpowiednika można przeżyć. Jedyne co mnie drażni to hipokryzja ludzi, którzy argumentują to dniem wolnym dla pracowników, gdzie cała rzesza zawodów funkcjonuje w niedziele i działać musi... i z których te same osoby korzystają. No ale to już osobny temat.
No idzie się przyzwyczaić do takich rzeczy, ale wolałbym nie...
To nie do końca jest hipokryzja. Warto pamiętać, że skasowanie handlu w niedzielę to jedynie wykreślenie wyjątku z ustawy. Niedziela jest ustawowo wolna od pracy "za wyjątkiem x, y, z \[...\]". Po prostu zniknął handel, a nie nagle go zakazali. To niby techniczna różnica ale jednak fundamentalna bo ewentualnie skasować by było trzeba istniejące wyjątki lub wrócić do wyjątku jakim był handel.
Ankietę to chyba w kościele robili.
Nie. Po prostu poza bańką jupisów którzy nie muszą w Niedziele pracować a często nigdy nie musieli opinie o pracy w niedziele są inne. Każdy kto ma w rodzinie pracujacą w Niedzielę rozumie jak cięzkie robi się planowanie wolnego czasu, jak ciężko jest skoordynować żeby większa rodzina miała czas w tym samym dniu. Ile imprez cię omija bo wszyscy znajomi maja czas a ty zapierdalasz w biedrze. Czasami sprzedajesz nawet węgiel na grilla swoim znajomym którzy cię zaprosili na imprezę i chce ci się płakać bo wbrew temu co ludzie piszą że "każdy powinien mieć wybór" ty nie masz wyboru. Twój pracodawca ci mowi "przychodzisz w tą niedzielę albo nie przychodź już wcale". Więc wyboru nie ma. Pracujesz w niedzielę bo musisz. Dlatego ludzie tak głosują a nie inaczej. I nie chodzi tutaj o kościół, do kościoła nie chodzę. Chodzi o wspólny dzień wolny "dla wszystkich" raz w tygodniu.
Ja pracuję w soboty, niedziele. Nie raz po 24h. Z reguły po 2-3 weekendy w miesiącu. Jasne, że trudniej sobie zaplanować czas i kilka razy z grilla odpadłem, ale tak to wygląda. Wiedziałem o tym kiedy się zatrudniałem. Więc nie widzę problemu w otwarciu sklepów w niedzielę. Wręcz przeciwnie, ułatwiłoby mi to życie. Jak mam dobę w sobotę i w poniedziałek, to robię zakupy w piątek i zostaję z nimi do wtorku. Jak jeszcze do tego dojdzie dniówka w piątek to wychodzi na to, że o 20 po 12h w nielekkiej pracy zapierdzielam do marketu, bo inaczej będę w d… przez kolejnych kilka dni. Nie wspominając o produktach świeżych, które po 4 dniach już nie są takie świeże.
Tak, ale na prace w weekend powinna być minimalna x2
W praktyce pewnie będzie minimalna x2, ale w prawie powinno być zapisane że trzeba płacić x2 zwykłej pensji
Jakoś nie wierzę w wiarygodność tej ankiety. Dwu dniowa ankietka i nawet nie podali ile osób było pytanych, już nie wspominając o tym kto był ankietowany. Sklepy powinny być otwarte w niedzielę. Wszystko powinno być otwarte w niedzielę jak i wszystkie inne dni. Ludzie w innych zawodach normalnie pracują w niedzielę i święta, nawet na nocne zmiany, dostają bonus i jest ok.
Zazwyczaj ankiety na ten temat oscylowały na granicy 50/50. Trochę za duża ta rozbieżność. W zeszłorocznej ankiecie z Rzepy było tak "46 proc. badanych jest za zniesieniem przepisów zakazujących robienia zakupów w siódmy dzień tygodnia, a 44 proc. respondentów popiera ich utrzymanie". I bardzo interesujący fragment. Zniesienia zakazu handlu w niedzielę chcą przede wszystkim wyborcy KO (59 proc.), Lewicy (58,3 proc.) i Konfederacji (50 proc.) Z kolei największymi zwolennikami tego rozwiązania są wyborcy PiS (62,5 proc.), Bezpartyjnych Samorządowców (54,6 proc.) oraz Trzeciej Drogi (56,7 proc.). Więc o ile w KO czy PiS wiele się nie zmieniło, to odpływ 20% zwolenników zniesienia z Lewicy i 15% z Konfederacji jest zastanawiający.
Zawsze mnie zastanawiało czemu handel ma specjalny status? Dają sklepom dzień wolny, a co np. z gastronomią. Jak dla mnie powinni dać dzień wolny wszystkim grupom zawodowym (oczywiście nie licząc tych które muszą pracować 7 dni w tygodniu).
Mnie najbardziej rozpierdala jak jak widzę tych obrońców uciśnionych np na Facebooku, że ci biedni przepracowani ludzie muszą iść w niedzielę do pracy, po czym te same panie Anie ładują męża i dzieci w samochód na niedzielny obiad w restauracji, gdzie kelnerzy zapieprzaja jak małe powoziki parowe … szkoda, że o nich nic nie napiszą
Bo handel potrafi walczyć o swoje a gastronomia nie. Dlatego handel ma lepiej, gastronomia gorzej. Zamiast równać w dół, lepiej walczyć żeby wszystkim było lepiej.
Gastronomia zwykle ma wolne w poniedziałki, muzea często też. Oczywiście nie jest to ustalone odgórnie i nie jest to dzień wolny z rodziną ale tak się zwyczajowo robi.
Co to w ogóle za argument w komentarzach o Żabkach? Przecież tam gówno jest a do tego wszystko 2x droższe :>
Bo ludzie którzy to piszą pewnie zarabiają duże pieniądze i lata im koło nosa czy zapłacą za te same produkty 20 zł czy 40 zł. Ja zarabiam niezbyt, więc mnie to akurat robi czy mam otwarty Lidl czy żabkę.
Serio tyle osób jest na nie? Ja pierdole ech
a wolno rynkowcy nadal chcą zakazu bo pan wolny rynek tak zażyczył
Wyborcy konfy niby tacy wolnorynkowi, a w większości jednak chcą regulować godziny handlu 😬
Konfa jest konfą, stare znałem
Tak, zdecydowanie. W większych miastach pozwoli to podzielić ruch na dwa dni zamiast tłoczyć wszystkich w sobotę
Zabrakło tylko informacji czy ankietowani robią zakupy w żabkach w niedzielę. Bo fatycznie po co przywracać handel jak przecież możesz iść do żabki
Bo wielu ludziom robi czy płaci łącznie za mleko, chleb i parówki 15 zł czy 25 zł jak niestety w Żabce.
Bo żabka kosztuje 2x tyle co normalny sklep
A w konfie to chyba więcej ruchu narodowego niż libków gospodarczych.
W Konfie w ogóle nie ma żadnych liberałów, w żadnym sensownym znaczeniu tego słowa.
zdecydowanie tak
Ciekawi mnie jakie mają na to zdanie Polacy którzy pracowali w niedzielę i teraz nie muszą wg nowego prawa. Bo mi to w sumie obojętne, i tak w niedzielę ani nie pracowałem ani nie kupowałem czy był czy nie było zakazu
Metody CATI&CAWI są kierowane głównie do osób które klikają w ankiety w internecie i odbierają telefony od telemarketerów. Chyba nie muszę tłumaczyć, że to dokładnie ta sama grupa odbiorców, którzy kupują garnki i koce po 20tys. zł. :) Więc śmiało można powiedzieć, że ankieta jest z góry uprzedzona. Nie bez powodu nie ma podziału na grupy wiekowe, oraz ich % odpowiedzi. :)
Absolutnie TAK.
Dla mnie nie ma problemu, niech ci ludzie mają niedzielę wolną, co muszę kupię w piątek (w sobotę też nie robię zakupów), ale bądźmy uczciwi. Ten problem nie dotyczy tylko ludzi handlu, gdzie są związki zawodowe? Nie mam tu na myśli komunikacji, czy służb albo jakichś elektrowni, czy ciepłowni, ale czy taki np. Colgate na Dolnym Śląsku musi produkować pasty do zębów 7 dni w tygodniu całą dobę? Dlaczego jest pozwolenie na pracę w systemie 4-ro brygadowym w zakładach produkcyjnych? Kto obroni tych ludzi? Pewnie nikt, bo w sektorze prywatnym pracownicy są do zaorania...
Dla osób które uważają, że nie powinno być handlowych niedziel (abstrachując już od tego jakie sklepy powinny być otwarte a jakie zamknięte), wytłumaczcie mi jaki jest logiczny powód? Najbardziej logiczny argument spośród wszystkich jakie słyszałem to to, że ludzie mają rodzine i powinno im się pozwolić z nimi spędzić czas...tylko że patrząc na to z tej perspektywy możemy o tym samym powiedzieć o praktycznie jakiejkolwiek innej instytucji dostępnej w niedziele. Więc dlaczego akurat państwo uderza w sklepy? Z drugiej jednak strony na pewno są osoby które chcą mieć wolne niedziele, ale na pewno są też takie które absolutnie nic w niedziele nie robią i zawsze fajnie by było troche grosza zarobić. Liczę na kulturalną dyskusje <3
United surveys to ta firma-wydmuszka?
"Niedziele powinny być wolne by rodziny mogły spędzać czas razem " tymczasem Praca w biedronce kończy się w sobotę o 23:30 a rozpoczyna w niedzielę o 04:00
Mam wrażenie że ludzie zapominają ze w tych żabkach to tez ludzie pracują, na własnej działalności. A nie rydzyk.
Ja uważam, że sklepy z artykułami pierwszej potrzeby powinny być otwarte, ale pracownicy musieliby dostawać 2x stawkę godzinową, a jeśli chcieliby wtedy pracować to ten dzień wolny powinni mieć do wzięcia następnym tygodniu. Moim zdaniem to najbardziej optymalny model. Studenci i osoby w cięższej sytuacji mogliby dorobić, osoby muszące pójść do urzędu mogłyby to na luzie zrobić w tygodniu, a rodzice mieliby czas, żeby np. pójść na przedstawienie w szkole. Wszyscy byli by zadowoleni. No może poza osobami, które lubią mieć nad sobą bat i osobę, która mówi im, co mają robić.
35% na nie xD w niedziele mam u siebie otwarte Intermarche, które jest "czytelnią". Jak idę o 10:00 to ludzi jest tyle, że ciężko przejść przez alejki
Dorzucę do dyskusji jedną rzecz która mi opinię o dniach wolnych od handlu poprawiła: ciszę. Kiedy się mieszka przy ruchliwej ulicy dni wolne od handlu i dla większości zawodów pozwalają ze spokojem mieć otwarte okna, nie wystawiając człowieka na ciągły szum. Spacery są milsze, myśli własne słychać, śpiewu ptaków w mieście więcej... Wiem że to nie tyle stricte zaleta niedziel niehandlowych, co uwydatnienie wad ładu komunikacyjnego opartego o auta. Wszakże wydzielanie dni gdzie nie opłaca się jeździć jest topornym tego rozwiązaniem, ale jest to zawsze jakaś ulga w miastach póki więcej się pod kątem hałasu drogowego nie zmieni.
Dzięki żabką i polskiemu sklpowi udającemu bibliotekę mi to zwisa.
Jestem za powrotem handlu w niedzielę. Jestem też za wymuszeniem odpowiednich stawek 150% i 200% odpowiednio w sobotę i niedzielę bez względu na rodzaj zatrudnienia. Godziny wypracowane w weekendy nie mogłyby też być odebrane w formie wolnego. Uważam, że odniosło by to dwa efekty. Pracodawcy ograniczyli by ilość personelu w te dni, a do pracy przychodzili by ci, którzy chcą zarobić więcej.
Jesteśmy w dupie - i proszę, większość szanownych współobywateli już się w niej świetnie urządziło. Gratuluje.
Przecież handel w niedzielę nadal jest, tylko w małych sklepach. A duże sklepy w większości mają właścicieli za granicą i jakby mogły, sprzedawały by 24/7. Czasami mnie irytuje, że nie mogę iść do budowlańca w niedzielę kupić śrubki, albo poszukać w galerii nowych butów czy czegoś w tym stylu, ale ogólnie uważam, że z artykułami pierwszej potrzeby nie ma problemu.
No jest w niedzielę małych sklepach, ale w dużych miastach często tych lokalnych sklepików nie ma. Jedynie Żabka i stacja benzynowa gdzie trzeba zapłacić prawie 2 x więcej za te same produkty, które kupisz w Lidlu. A jednak większości społeczeństwa robi czy zapłaci za chleb 5 zł czy 9 zł. Ostatnio za zwykły napój i paczkę czipsów zapłaciłam 18 zł w Żabce. Aż musiałam zajrzeć w paragon bo nie wierzyłam.
Dać pracownikom 200-300% stawki czy ile tam chcieli związkowcy, niech w weekendy pracują tylko chętni. IMO ta stawka powinna obowiązywać też w sobotę jak i w niedziele i powinna dotyczyć wszystkich branż. Sobota też jest dniem wolnym a ludzie są zmuszani do pracy :P
Dziwne że u lewicy większość jest na nie. Można by się spodziewać czegoś odwrotnego.
O ile zwiększy się wynagrodzenie za ten dzień, ewentualnie dwa dni wolnego dla pracownika, to czemu nie. Zostaną nam sklepy, którym się to na prawdę opłaca. Każdemu kto pracuje pon-pt łatwo jest powiedzieć, że powinno się pracować w niedzielę. Szczerze mówiąc przyzwyczaiłem się już, że w niedzielę nie robi się zakupów i nie widzę w tym problemu. To trochę jak z pracą 4dni w tyg, każdy by chciał, przy jednoczesej pracy szkół, sklepów itp bez zmian.
Wyborcy lewicy bardziej wolnorynkowi i przeciw regulacjom niż wyborcy konfederacji.
Tak ale ustawowo wprowadzić pewne regulacje a w niedzielę 250% płacone
widać kompas polityczny
Tymczasem żabka https://preview.redd.it/73k72g2hu74d1.jpeg?width=667&format=pjpg&auto=webp&s=0650cdc74b8c6efe7716983ab119093508242a02
Kiedyś byłem raczej za przywróceniem handlu w niedzielę. Ale po wysłuchaniu kogoś będącego zdecydowanie za, zmieniłem zdanie. Jego argumentacja uświadomiła mu, że wielu tak myślących traktuje pracowników sklepów jak służących, a na to nie mogę się zgodzić.
Całkowity zakaz, dla wszystkich.
Co oznacza "erpolaków"?
To także zamknąć wszystkie stacje benzynowe, pogotowie, restauracje i nie będzie niczego! 😁 Trzeba być konsekwentnym…
Moim zdaniem albo zamykamy wszystko poza stacjami benzynowymi (i jedynie z opcją zakupu paliwa) albo wszystko otwieramy i przestajemy ukrywać, że są równi i równiejsi oraz że np. cała gastronomia nie wlicza się do "odpoczywania" w niedzielę.
United syrveys dla wirtualney polski… beneficjenta funduszu sprawiedliwości, piewcy wielkości solidarnej polski, krzysztofa suwarta…. Bzdura na biegunach. Sondaz przeprowadzony wsrod dzialaczy solidarnisci.
Klasizm i pogarda dla ludzi pracujących w handlu u wyborców KO nie zaskakuje :)
Zdecydowanie tak, to nawet nie ulega dyskusji
Oczywiście, i tak teraz niedziela polega na żabkowaniu za 200-300% ceny normalnych sklepów
Ta partia to dla mnie synonim schizofrenii. Sama nie wie czego chcę, to i wyborcy od sasa do lasa.
Zdecydowanie powinien. To, że jedna ideologia uznaje niedzielę za dzień święty nie oznacza, że wszyscy mają żyć wg tej ideologii. Ja jako ateista domagam się tego bym mógł spokojnie w niedzielę zrobić zakupy, bo w tygodniu o to ciężko, a niektórzy wolą odpocząć w sobotę, zamiast w niedzielę. Oczywiście popieram też to, że jeśli ktoś pracowałby w niedzielę to odbierałby sobie inny dzień. I popieram to, by urzędy były otwarte dłużej lub w weekendy - to absurd, że w czasach dominacji pracy biurowej/zdalnej i usługowej, urzędy są tak otwarte, że aby cokolwiek załatwić człowiek jest zmuszony brać dzień urlopu w pracy.
Jestem fanem skrajności w tej sprawie. Albo wszystko ma wolność co do otwarcia w niedziele (według uznania właściciela) albo wszystko ma zakaz, łącznie z restauracjami, pomocami technicznymi, stacjami paliwowymi, magazynami.
[удалено]
To jest w sumie ciekawe, bo dlaczego pracownicy? Jakby nie było chętnych do pracy w niedzielę, to pracodawca po prostu nie znalazłby pracowników - ale jakoś znajduje. Zakaz uniemożliwia pracę tym, którzy chcą, a brak zakazu nikomu niczego nie nakazuje. Jakoś nie trzeba zakazu pracy w niedziele w biurze czy na budowie - co sprawia, że handel ma być traktowany inaczej? Jeśli komuś nie odpowiadają warunki pracy w sklepie, który otwarty jest w niedziele, pójdzie do innego pracodawcy albo do innej branży - gdzie problem?
>Jakby nie było chętnych do pracy w niedzielę, to pracodawca po prostu nie znalazłby pracowników - ale jakoś znajduje. Uważasz, że ludzie pracują w niedzielę, bo tak lubią? Czy może jednak w znacznej mierze (bo oczywiście są osoby, które z różnych powodów decydują się na pracę w weekendy) jest to spowodowane tym, że pracodawca każe pracować w danym czasie, a pracownik nie będzie ryzykował bezrobociem, żeby tego uniknąć?
A ludzie ogólnie pracują, bo lubią? Co za głupie pytanie. Nie, nie lubią pracować w niedzielę, ale niektórzy potrzebują. Przykładowo, w czasie studiów pracowałam w weekendy, bo tylko wtedy mogłam. Zakaz to uniemożliwia. Kiedy praca w weekendy przestała mi pasować, zmieniłam na inną - nie żyjemy w czasach niewolnictwa, że jesteś uwiązany do jednego pracodawcy i zdany na jego łaskę. > a pracownik nie będzie ryzykował bezrobociem, żeby tego uniknąć No akurat w branży handlowej nie ma bezrobocia, wręcz ciągle szuka się rąk do pracy.
Dziwię się, że w 2024 roku naprawdę nie można napisać ustawy, która zadowoliłaby wszystkich. Czy naprawdę nie da się wprowadzić rozwiązania, w którym pracownicy mieliby wolne inne dni w zamian za pracę w niedzielę? A może wprowadzić wynagrodzenie za pracę w niedziele na poziomie od 150% do 250%? Czy to naprawdę jest niewykonalne? Czy jest coś, o czym nie wiem?
Praca w sobotę czy niedzielę bardzo różni się od pracy w dni pon-pt. Więc jeśli miałby być dzień wolny za pracę w weekend, to jest to bardzo słaby interes. Bo owszem dzień wolny to dzień wolny. Ale wolę być w pracy np. W środę niż w sobotę. Zwłaszcza że czy klientów będzie 100, 150 czy 300 to moja wypłata jest bez ZNACZENIA, a ilość pracy maskarycznie większa. Tak, wiem, jak mi nie pasuje to mogę zmienić pracę i nie pracować w handlu. Ale w mniejszych miastach/wsiach to duży problem, żeby zmienić pracę, aby to nie był handel lub śmieciowa umowa. Moim zdaniem jeśli wynagrodzenie za pracę w sobotę i niedzielę było adekwatnie większe, do ilości ruchu to nie byłoby żadnego problemu. Ew. Jeśli wszyscy będą pracować w niedzielę, to jak najbardziej, mogę pracować i nie mieć żadnego ALE. Ale dlaczego ja mam pracować w handlu, a Pani w urzędzie będzie siedziała sobie w domu? Jedynym wyjątkiem powinny być służby takie jak straż, policja i pogotowie. A jeśli miałaby być otwarta stacja paliw, to tylko z możliwością zapłaty za paliwo, bez żadnej innej sprzedaży.
Aktualnie problem handlu w niedzielę jest przykrywany przez Żabki, które są na każdym rogu. Moim zdaniem handel w niedzielę powinien być przywrócony, w każdej branży, ale z zestawem obostrzeń, na przykład takich: * praca w niedzielę całkowicie dobrowolna i dodatkowo płatna * minimum 2 wolne niedziele w miesiącu dla każdego pracownika * większe sklepy otwarte przez maksimum 10 godzin (żeby Biedronka nie próbowała działać w godzinach 6-23) * w promieniu 2 km nie może być otwarte więcej niż 60% sklepów należących do tego samego właściciela, do tej samej sieci, bądź do sieci należących do jednego właściciela (zaokrąglając w górę do pełnych sklepów; z pozdrowieniami dla Żabek)
>praca w niedzielę całkowicie dobrowolna Gdyby to tak mogło działać, niepotrzebne byłoby w ogóle całe prawo pracy, bo obie strony by się dogadywały na pasujące im warunki. Realia są jednak takie, że to pracodawca ma silniejszą pozycję i może wiele rzeczy narzucić pracownikowi. Dobrowolność by najpewniej była na zasadzie "idziesz do roboty w niedzielę albo wylatujesz".
W Januszeksach rzeczywiście ten przepis mógłby być martwy. Ale w większych sieciach myślę, że by się pilnowali, bo jedno nagranie takiej rozmowy = afera na cały kraj.
Lewica może nie jest jednogłośna, ale przynajmniej jest zdecydowana.
oczywiście że kurwa tak i musi wrócić niedziela handlowa do kurwy nędzy
Po prostu wprowadźcie opcję pracy w niedzielę dwa raz w miesiącu albo za dodatkowe 100% tygodniowej stawki godzinowej. Nikt nikogo nie zmusza do robienia zakupów w niedzielę (i technicznie nie zmusza też do pracy w niedzielę). Natomiast: - Są równi i równiejsi: Żabki są otwarte w niedziele i generalnie korzystają z tego "monopolu" - Równi i równiejsi są też w wielu zawodach: Pracownicy kin, restauracji, stacji benzynowych etc. nie mogą sobie spędzić weekendu z rodziną jak ich koledzy ze zwykłego handlu. - Jest grupa osób które chciałaby pracować w niedzielę ale nie może - takim przykładem są chociażby studenci dzienni którzy często tak dorabiali.
Jak dla mnie powinno być tak jak kiedyś było, sklepy normalnie otwarte.
Jako student i były pracownik sklepu w galerii handlowej, zdecydowanie nie. Wolna niedziela była dla mnie wybawieniem.
No ale jak to, przecież mogłeś się dogadać z pracodawcą że nie będziesz wtedy pracował, wynegocjować to sobie. Pan ze Stanów Zjednoczonych Ci zaraz wszystko wyjaśni. /sss
Moja dziewczyna pracuje w stokrotce i jak najbardziej jestem przeciw. wiem, że możliwość posiadania jednego (niemalże) pewnego dnia, kiedy będzie miała wolne jest dla niej w chuj ważny. pracowałem kiedyś w miejscu które było 24/7 (stacja benzynowa) więc sam wiem jak to jest. a pierdolenie, że "a kurwa gastro/coś tam wtedy otwarte!!11!!" jest śmieszne. co to za binarne myślenie, albo wszyscy albo nikt?
Trochę chyba kwestia światopoglądu. Gdyby rząd mi zabronił pracować w niedzielę to byłbym wkurwiony i zgłaszałbym sprzeciw, że w taki sposób ograniczają moją wolność, natomiast niektórzy się cieszą, że rząd decyduje za nich.
Zwłaszcza człowiek zarabiający minimalną na kasie, któremu jedyny potencjalny pracodawca w jego miasteczku mówi „przychodzisz w niedzielę albo wypierdalaj” myśli w kategoriach „rząd mi zakazuje pracować”.
Nie. U mnie w domu ja odpowiadam za zakupy i ani razu nie miałem problemu z powodu tego zakazu. Jako trochę inny argument - zatroskani zmianami klimatu powinniśmy popierać rozwiązania ograniczające niepotrzebny konsumpcjonizm. Żabek unikam nawet normalnie bo to rak.
No a czy brak zakazu by Ci przeszkadzał? Bo niby w czym?
Mi w niczym. Taki zakaz jest jak najbardziej w zgodzie z moimi poglądami (nie katolickimi tylko ekologicznymi i lewicowymi) ale jako, że lubię demokrację to jeśli ludzie chcieli by go znieść to jakoś bardzo bym nie rozpaczał. Na razie jednak się na to nie zanosi. A na pewno nie ma takiej woli wśród większości społeczeństwa.
Jak byłem młody i głupi uważałem że zakaz handlu w niedzielę jest idiotyczny. Ale porozmawiałem z sąsiadami pracującymi w handlu, dziewczyną pracującą w handlu i już wiem, że ten zakaz jest bardzo dobry. Sklepy dymały pracowników, praca w niedziele nie była dodatkowo płatna i nie była dobrowolna. Tylko w moim bloku na 16 mieszkań w 5 mieszkają babki pracujące w okolicy na kasach i każda mówi że tylko dzięki temu zakazowi może nie pracować w niedzielę i mieć dzień wolnego. Tak że ten. Jak mi ktoś nawija makaron że kolki i czipsa nie może kupić w niedziele i coś tam coś tam małe sklepy to się odwracam i wychodzę.
Zdecydowanie za. Ale oczywiście z odpowiednim podejściem do pracowników bez względu na formę ich zatrudnienia.+
Ankieta dla WP -ściery która brała miliony z funduszu sprawiedliwości
Mi pasuje model brytyjski - wszystkie sklepy (z wyjątkiem małych spożywczaków, a i to mających odpowiednią licencję) zamykają się w niedzielę o 16:00. Zakupy się zdąży zrobić, a potem cisza i spokój.
Jeszcze jak
Jakich kurwa erpolaków? Czy ludzie naprawde mysla ze jacys ludzie z krawatem jezdza po calej polsce w furgonetce i pytaja z drzwi do drzwi o czyikolwiek zdanie, czy wypelniaja irytujaca ankiete w internecie zagradzajaca kontent jakiego szukaja z pelna uwaga? I to sie tyczy jakiegokolwiek sondazu.
Nie rozumiem wyborców konfy, czy oni przypadkiem nie chcieli całkowicie wolnego handlu oraz nie mieszanie się państwa w to, kiedy kupują?
Jakie oburzenie w komentarzach :D "A jakby wasza matka potrzebowała w niedzielę..." :D
ukraińska "Biedronka" (ATB) pracuje 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu (w dużych miastach są też apteki całodobowe) i w żaden sposób nie przeszkadza to małemu biznesu w rozwoju - mamy tych małyh sklepów, "kiosków" i stoisk jak gówna... chyba mam wrażenie, że ktoś po prostu martwi się, że ludzie nie będą mogli chodzić do kościoła...
Och, ci wolnościowi wyborcy Konfy :D
Reddit budzi się z banieczki, że Polak nie chce zapieprzać za najniższą krajową w markecie jeden dzień w tygodniu
póki sami nie muszą zapierdalać w niedzielę to po co mają się przejmować🤭
Najśmieszniejsza jak zwykle konfederosja. Wolnościowcy lol
Dobrze ktoś napisał - ten zakaz w Polsce to od zawsze była fikcja, ale ostatnimi czasy w zasadzie nie obowiązuje. U mnie na osiedlu co niedzielę sklep spożywczy (w sumie ze wszystkim) jest otwarty. W promieniu 2km znajdę z 5 Żabek, dworzec na którym też jest otwarty jakiś supermarket. W niedzielę mogę mieć co najwyżej problem z kupieniem stacjonarnym materiałów budowlanych, elektrycznych, elektroniki lub ubrań, ale zasadniczo wszystko jest. W mniejszych miejscowościach większość sklepów również jest otwarta bo prowadzi je właściciel lub ktoś z jego rodziny. Otwarte są na stałe restauracje, fast foody, muzea, stacje paliwowe. W związku z powyższym - jeśli dla przeciętnego obywatela niedziela wygląda jak powyżej i słyszy że to jest ten ZAKAZ to dlaczego miałby się temu sprzeciwiać? Moim zdaniem można to ten pseudozakaz znieść, bo dotyczy on i tak marginalnej grupy społecznej po stronie pracujących, a dla konsumentów może być delikatnie irytujący jeśli do tej pory głównie w niedzielę mieli czas na zakupy.