Wszystko jest do przeżycia, dużo zależy od rodzaju studiów (zaoczne dziennie), kierunku i jak ciężka będzie praca. Teraz studiuję zaocznie informatykę i pracuję, wcześniej udawało mi się pracować nawet studiując dziennie - plus był taki że jednak w zawodzie. Dużo osób tak żyje, kwestia przyzwyczajenia, przy odrobinie dobrej organizacji bez problemu można znaleźć czas na rozrywkę i życie towarzyskie. Ciężko cokolwiek poradzić, dużo tak na prawdę wyjdzie w praniu, bo zmiennych jest ogrom, musisz być dobrej myśli i jakoś to będzie.
Zamierzam studiować dziennie, praca pewnie jakaś na pół etatu. Właśnie mam tą świadomość, że bardzo dużo studentów łączy pracę z nauką i życiem prywatnym i jakoś im się to udaje, więc może mnie też się uda haha
Chyba oczywiste?
Myślę, że raczej mowa o sytuacji praca + dzieci, która mniej więcej właśnie tak wygląda.
Sama praca to wg mnie luz większy niż same studia.
To chyba jak komuś nie wyjdzie w życiu, albo w trybie YOLO pójdzie do pierwszej gównopracy bez szkoły i od razu narobi dzieci.
Po to się zapierdala na studiach, dorabiajac weekendami, by reszta życia tak nie wyglądała.
No dobra, jest jeszcze opcja, że niekrórzy to zwyszajnie lubią zapierdalać, ich sprawa, byle by później nie mieli pretensji do ludzi, którzy wywalczyli sobie w życiu czas na relaks i zainteresowania poza pracą i obowiązkami.
Przed studiami będziesz mieć dłuższe wakacje, możesz pojechać do pracy za granicą, co da ci więcej luzu w trakcie studiów. To szczególnie pomocne dla pierwszego rocznika, ale znałam osoby, które jeździły co roku. U mnie na uczelni dla starszych roczników była opcja zwolnienia z zajęć ze względu na pracę i zaliczania programu w indywidualnym toku.
Myślałam właśnie nad pracą przez wakacje, o opcji zwalniania z zajęć też, jeśli dobrze się orientuję to dopuszczalne jest 50% nieobecności na danym przedmiocie
Zalezy zazwyczaj od przedmiotow i wykładowców. Jak masz przedmiot co masz dziesiatki wykladow w semestrze to wiadomo nic sie nie stanie zazwyczaj jak sie zerwiesz kilka razy. Przedmiot co ma 2 wyklady i nie przyjdziesz raz? Nagle zycie na krawędzi. Z drugiej strony jak studiowalem to powtarzanie przedmiotow bylo liczone od punkta tego usosowego (nie pamietam jak one sie nazywaly), znam kilka osob co strategicznie sie zrywały, robily kampanie wrześniowe, powtarzały specjalnie rok żeby sobie podzielić workload albo nawet studiowaly 2 kierunki, robiąc jakieś dzikie wymiany przedmiotów pomiędzy nimi i wychodzili z tego jakimś cudem po 4 latach z dwoma licencjatami.
Grunt to mieć plan i zapas bezpieczeństwa do tego planu. Jest dużo sposobów żeby ogarnąć sam proces studiów. Jak masz 18 lat to nie ma tez co się spieszyć zeby od razu wszystko ogarnąć jezeli nie chcesz. Z dobrym planem dużą ilość studiów idzie przepłynąć na chillu. Chyba że jakas ostra inżynierka albo medycyna, to życzę powodzenia.
Z tym zwalnianem to OP'owi chodziło pewnie o coś co u mnie się nazywało IOS (Indywidualna Organizacja Studiów). Basically, pozwalało Ci to indywidualnie ustalić z prowadzącym proces zaliczania przedmiotu. W praktyce u mnie to wyglądało tak, że na ostatnich 2 semestrach byłem może na 20% zajęć, ponieważ większość prowadzących pozwalało mi zdawać albo przez samo zaliczenie egzaminu, albo oddanie projektu zaliczeniowego. Oczywiście nie dają tego bez powodu, ale u mnie praca w zawodzie (informatyka) była wystarczającym powodem.
Natomiast normalnie na ćwiczeniach/labach to dopuszczalne było 0 nieobecności, oczywiście wyłączając zwolnienia lekarskie.
Nie do końca. Wstajesz rano, idziesz na uczelnię, potem jeszcze do pracy (albo odwrotnie), potem się jeszcze uczysz i idziesz spać z nadzieją że do budzika zostało więcej niż 4h. A w weekendy tylko się uczysz i ewentualnie pracujesz jeśli mają otwarte.
Dobra, a tak bardziej przyziemnie. Bo podkolorowałem, ale tylko odrobinę.
To uczy zarządzania czasem i układania ważności zadań bo chcesz każdą chwilę spędzić jak najlepiej. Potafi wyleczyć ze scrollowania tiktoka czy innego instagrama. U mnie na roku (politechnika, 1 rok magisterki), pracuje i studiuje (dziennie) z 80% ludzi.
Poza tym to nie jest tak że musisz uczyć się cały czas codziennie. Nie ma raczej prac domowych ani takich rzeczy, a jak są to kwestia ogarnięcia przez weekend. Przy sesji jest gorzej i trzeba wygospodarować więcej czasu.
Poza tym niepojęta dla mnie rzecz przed studiami, ale teraz całkowicie zrozumiała: nie chodzisz na wszystkie wykłady. Większość nie chodzi. Dlaczego? Bo niektórych prowadzących nie da się słuchać jak czytają slajdy na których wszystko jest. Albo po prostu nie da się słuchać. Albo lepiej przed egzaminem przejrzeć sobie nagranie z czasów zdalnych na prędkości x2 i oszczędzić sobie czasu. A czasem jest przepis z ćwiczeń to z czystym sumieniem możesz olać. Kwestia mieć dobre materiały, od starszych roczników najlepiej. Krótko mówiąc, omijasz zajęcia na których nie musisz być.
A do tego wszystkiego wrzucić na luz. Studia to jest czas poznawania ludzi i zwłaszcza na początku warto pochodzić na integracje, potem pouczyć się wspólnie na egzaminy, bo nic nie jednoczy tak jak wspólny wróg.
A do tego wszystkiego jeśli studiujesz coś co cię interesuje to nawet niektóre rzeczy będziesz robić z przyjemnością.
Będzie momentami ciężko, nie będę ukrywał. Bo to jest trudne. Ale można sobie poradzić. Też się bałem. Też miałem myśli "a co jak sobie nie poradzę". Zachęcam do zastanowienia się nad tym głębiej. I szczerze, a nie katastroficznie. Czego się boisz tak dokładnie? Dlaczego myślisz że tak będzie? Czy masz pewność że tak będzie, czy to tylko głowa ci podsuwa czarne scenariusze? Spojrzyj na same suche fakty. A może znasz przypadki kiedy było trudno i sobie poradziłaś? Ogólnie strach ma ci pomagać przygotować się na trudne sytuacje, to jest okej. Tylko czasem chce aż za dobrze i przewiduje najczarniejsze scenariusze. Zawsze gdy będziesz przytłoczona, ale też tak po prostu, możesz skonsultować to z psychologiem, pomoże ci lepiej poznać co się dzieje w głowie i z emocjami, skąd się wzięły i jak sobie z nimi radzić. Uczelnie często mają punkty pomocy psychologicznej w razie czego.
Także trzymam kciuki i do przodu! Jak masz pytania, też wal śmiało
Bardzo dobre rady, i warto podkreślić, że często jak wykład jest jakiś z kosmosu i nie do ogarnięcia, to zwykle wtedy można się zwolnić z egzaminu dobrą oceną z ćwiczeń, same ćwiczenia są w miarę zrozumiałe a kolosy to zwyczajnie wersja zadań z ćwiczeń. Z jednym wyjątkiem zawsze tak było na moich studiach.
Często tak miałem, że po kilku wykładach był blady strach jak ja to zdam, a kończyło się dobrze, bo wystarczyło ogarnąć kilka schematów zadań i była piąteczka na koniec.
Dodatkowo, absolutnie trzeba trzymać się z innymi studentami, często ktoś ma kontakt z ludźmi ze starszego rocznika, którzy pomogą określić jak zdać dany przedmiot. Zwykle też były jakieś formy wymiany "materiałów pomocniczych" dla trudniej zdawalnych przedmiotów, takich gdzie prowadzący uwalał jak miał zły humor, czy okczekiwał przepisania 10 stron a4 definicji z pamięci.
Ja bez pracy sobie ledwo daję radę XD Z drugiej zaś strony koledzy dają sobie radę. Jeden z dziewczyną wynajmuje mieszkanie, pracował jako kurier, teraz się przeprowadza. Inny pracuje jako nauczyciel, ma zajęcia tak ułożone, że ma dwa dni wolne w te dwa dni robi etat czy pół.
A co do studiów. Dużo zależy od prowadzących (i kierunku). Wypytaj roczniki wyżej. Są takie przedmioty, że trzeba przyjść dwa razy i się zdaje. Są takie, że na każdym trzeba notować a i tak jest mało. Uczelnie możesz poprosić o indywidualny tok zajęć, ale nie wiem jak się to odbywa i jakie są wymagania.
Jeżeli pochodzisz z biednej rodziny to możesz aplikować też o stypendium socjalne.
A no i lokalizacja dużo robi. Ja codziennie tracę 1,5h+ na dojazdy. Te 1.5h zamiast 20 minut komunikacją miejską kompletnie przesądzają czy coś zrobię czy nie, przykład pracy też jest dobry, bo jak skończę o 17 to w domu jestem na 19(poł godziny na dojście na dworzec), zamiast o 17:30.
Dorosłość to wiele obowiązków, ale też dużo wolności - sam/sama będziesz decydować jak gospodarujesz swój czas, jak jesz, w co się ubierasz i kiedy sprzątasz, czego i czy chcesz się uczyć, itd.
Myślę że najlepiej po prostu skupić się na tym co jest tu i teraz zamiast martwić się co będzie za 2-3 lata. Jeśli jesteś przed wyborem studiów to pomyśl o tym jaki kierunek chciałbyś/chciałabyś studiować i przygotuj się do matury. A potem już z górki, wszystko się wyklaruje w swoim czasie - 60 lat pracy a potem już emerytura….!
>Dorosłość to wiele obowiązków, ale też dużo wolności - sam/sama będziesz decydować jak gospodarujesz swój czas, jak jesz, w co się ubierasz i kiedy sprzątasz, czego i czy chcesz się uczyć, itd.
Ta wolność jest dużym benefitem tylko przez pierwsze 2 tygodnie od wyprowadzki od rodziców, potem przychodzi ciężka rzeczywistość że nikt ci już nie mówi co zrobić, kiedy, i po co, i trzeba się dość gwałtownie przestawić w kompletnie inny tryb funkcjonowania. Jednym to przychodzi łatwo, drugim trudno. Wyprowadziłem się w wieku 20 lat i nadal po dwóch latach mam czasem problem z funkcjonowaniem jak dorosły a nie jak student na zupkach chińskich z syfem w mieszkaniu.
Wszystko zalezy od kierunku i od twoich rodzicow. Sa kierunki, na ktorych jest duzo do roboty, sa kierunki luzniejsze. Na pierwszym roku czesto jest trudniej, potem juz czlowiek wie jak sie uczyc i uczy sie zarzadzania czasem. Jezeli rodzice moga oplacic ci pokoj, to juz najgorsze za toba. Ja bym np. nie mogla na stale pracowac w gastro czy CH, bo mnie to za bardzo meczy, ale np. korepetycje to bardzo lukratywny biznes dla studentow, zwlaszcza z matematyki.
Pamietaj, ze studia to nie jak szkola, ze masz obowiazkowe zajecia od 8 do 16. W zaleznosci od kierunku, zwlaszcza na pozniejszych semestrach, moze byc tak, ze na uczelnie wpadasz 3 razy w tygodniu na 3 godziny i tyle.
Ja bylam dosyc pragmatyczna co do wyboru kierunku i z perspektywy czasu jestem bardzo zadowolona z tego, ze nie sluchalam ludzi z obozu 'studia to nie zawodowka, idz na studia zwiazane z hobby'. Niestety, jestem z biedniejszej rodziny, nie moge byc corka z zawodu, wiec studia typu filologia serbska czy kulturoznawstwo nie wchodzily w gre w moim przypadku. Poszlam na FiR i byl to ok wybor, bo mam duzy wybor stanowisk, na ktore moge skladac w roznych branzach. Jako alternatywe bralam politechnike, znajomi nie narzekaja po polibudach.
Jeżeli obawiasz się braku czasu i/lub problemów finansowych podczas studiowania, to możesz wykorzystać następujące protipy:
* Studia zaoczne + praca na etacie - w ten sposób finansowo wyprzedzasz swoich rówieśników z dziennych o lata świetlne. Jeżeli zostajesz w rodzinnym domu, a na zajęcia tylko dojeżdżasz co 2. weekend, to tym bardziej. Po pracy każdy wieczór masz wolny i co 2. weekend od października do czerwca + trochę grosza w kieszeni.
* Studia dzienne ale w mniejszym i tańszym ośrodku akademickim - Warto sprawdzić, czy kierunek, na który chcesz pójść nie jest otwierany także np. w Częstochowie, Białymstoku, Siedlcach, czy Radomiu - niemal w każdym z byłych 49 miast wojewódzkich jest jakaś publiczna uczelnia, a nuż uda się w ten sposób zaoszczędzić, by nie musieć iść do pracy. Ostatecznie po n latach od skończenia studiów wazne jest samo posiadanie dyplomu i doświadczenie, a nie miejsce, lub oceny z np. komunikacji interpersonalnej na 2. roku.
* IOS - Indywidualna Organizacja Studiów - warunki są zalezne od uczelni, trzeba samemu sprawdzić, jak to wygląda i jak to uzasadnić.
* Może to być bolesne, zależy jaki jest Twoj sposób korzystania z Internetu, ale by mieć więcej czasu, zwyczajnie należy odstawić znaczną część śmieciowej rozrywki. To poważny problem dzisiaj, dlatego biorę go pod uwagę.
31 lvl here, praktykuję sposób nr 1, bo poprzednią dekadę zmarnowałem na karachan i gierki i to bardziej działa, niż nie działa. Wykłady są u mnie i tak online i w dodatku nieobowiązkowe, więc na ćwiczenia raz na dwa tygodnie to nie wysiłek pojechać (chociaż czasami bardzo się nie chce).
>chodzić do pracy i studiować jednocześnie
większość tak już robi i u nas jak w IT firmie rekrutują to tych zaocznych lepiej patrzą bo dzienni to zazwyczaj dorosłe dzieci jeszcze jeśli w ogóle nie pracują
Ja studiowałam dziennie i pracowałam jako kelnerka. Nie dałam rady, nie miałam dni wolnych, choć wiele moich znajomych również studiowało dziennie i pracowało, oni sobie radzili. Ja zrezygnowałam i poszłam na studia zaoczne, chociaż początkowo w ogóle nie brałam tego pod uwagę, ale dzięki temu mogłam znaleźć pracę na pełen etat i udało mi się wejść do branży. Teraz kończę 1 rok magisterki i jestem bardzo zadowolona ze swojego wyboru.
Myślę, że wszystko zależy od tego w jakim jesteś mieście i czy masz wsparcie rodziców. Ja żyję w drogim mieście i choć rodzice mnie przez cały okres studiów wspierają jak mogą (1k/msc) to dla mnie osobiście łączenie pracy ze studiami dziennymi było zbyt męcząca. Ale pójdź, sprawdź sama, zawsze w trakcie roku można się przenieść na zaoczne lub zmienić kierunek studiów. Ja miałam bardzo podobne myśli przed rozpoczęciem studiów, bałam się, przez rok pracowałam w swoim mieście i odkładałam pieniądze, później jak przyjechałam to z pierwszych studiów zrezygnowałam, przez co kończę magisterkę 2 lata później niż moi znajomi. Ale na studiach to norma, mam na swoim roku wiele osób starszych od siebie, którym życie też się układa dobrze.
Masz jeszcze aż dwa lata! To sporo czasu na podjęcie decyzji, ale na Twoim miejscu bym się nie stresowała. Ten jeden czy dwa lata (po liceum) na przetestowanie co Ci pasuje to nie koniec świata, chociaż w tym wieku może się tak wydawać! :)
Dzięki za rady :) masz rację co do tej zmiany, nie pomyślałam o tym ale w sumie sama znam osoby które później studiowały zaocznie albo zmieniły kierunek i wyszło im to na dobre. Co do tego w jakim mieście będe studiowała, planuję Rzeszów (napomknę o tym bo może akurat ktoś zobaczy ten komentarz i też tam studiował i się wypowie)
Po maturze możesz jechać gdzieś do pracy i zarobić na pierwszy rok samodzielności na studiach. Już po pierwszym semestrze studiów będziesz widziała jaką ilością czasu dysponujesz. Jako student da się złapać mnóstwo prac z elastycznym grafikiem. Poradzisz sobie ;)
Byłem w takiej sytuacji, praca, studia... Wszystko było fajnie dopóki było zdalnie. Kiedy trzeba było chodzić na studia dwa razy dziennie, do pracy (dalej zdalnie) to nie miałem na wszytko czasu i chuj strzelił, z pracy mnie wyrzucili, studia zawalilem na ostatnim roku. Teraz po roku wracam na tory i kończę licencjat, szukam znowu pracy. Jak to mówią: raz na wozie raz pod wozem ale głowa do góry, trzeba myśleć pozytywnie
ja mam przynajmniej jedno kolokwium tygodniowo, prezentacje, zajęcia, wykłady, później jeszcze siłownia i tenis, żeby nie mieć monotonii w życiu i na pracę już czasu nie mam, bo musiałbym porzucić rzeczy, które sprawiają że nie czuję się jak jakiś robot i dają mi satysfakcję, ponieważ studia dla mnie to głównie nauka i męczarnia niż satysfakcja, może źle wybrałem kierunek, ale przy moim poziomie stresu, który jest nieprzerwanie ze mną od 7 lat, nie mam zamiaru robić 4 lat zamiast 3, a gdy przychodzi taka sesja i zaliczenia to nie mam czasu spać, a co dopiero pracować
1) jak ze wsparciem finansowym od rodziny? Jeśli mogą wesprzeć, to zawsze coś, jeśli nie, to jest bodajże „stypendium społeczne” dla uboższych rodzin, ktore podobno jest spoko.
Generalnie najgorszej mają osoby pomiędzy tą jedną a drugą opcją…
2) Na początku studiów to raczej będzie jakakolwiek praca, ale na późniejszych semestrach poszukaj pracy w zawodzie, nawet jakieś praktyki. Znajomi, którzy na studiach zaczęły pracę w zawodzie, teraz bardzo dobrze sobie radzą, mają te poszukiwane lata doświadczenia.
Robiłem studia dzienne z informatyki, i po drugim roku zacząłem łączyć je z pracą (28-32h w tygodniu). Generalnie wygląda to tak, że albo poświęcasz życie poza pracą/studiami, albo sen. Ja wybrałem sen, i do dziś (studia skończyłem 6 lat temu) mam rozregulowany sen i zwykle kładę się między 3 a 5. Tak więc generalnie nie polecam, jeśli nie jest to konieczne. W moim przypadku było to zbędne, bo podczas studiów mieszkałem z rodzicami, więc główną motywacją było mieć jakąś kasę i nabijać doświadczenie. Z perspektywy czasu, pewnie bym się na to nie zdecydował znowu.
Być może lepiej to działa na studiach, na których nie trzeba zapierdalać cały rok, tylko np. podczas sesji (albo wcale).
Nie. Nikt nigdy przedtem nie był w takiej sytuacji, więc naprawdę nie wiem czy masz jakiekolwiek szanse. Ale jeśli ci się uda, to cały świat będzie cię podziwiać i dostaniesz pewnie złotego TikToka.
Akurat sarkastycznych odpowiedzi pod takimi postami nikt nie potrzebuje, więc mogłeś/aś zaoszczędzić tą minutę życia poświęconą na napisanie komentarza :)
Student debil here mieszkający w akademiku i pracujący zdanie na pół etatu.
Generalnie mi się całkiem dobrze udało z pracą bo 100% zdalnie i jedyny wymóg to wyrobić te 80h mies. (Jak się nie uda to nic się nie dzieje)
Po pierwsze musisz być mniej więcej zorganizowana, tj. pamiętać zawsze że masz kolosa/projekt do zrobienia czy inne badziewie i brać to pod uwagę jeżeli masz prace. Nie zapominaj o płatnościach za mieszkanie a będzie git. Warto rozplanować sobie tydzień i podzielić sobie kiedy czego się uczysz. Wgl warto prowadzić kalendarz np. w telefonie.
Po drugie. Przyzwyczaj się do tego że nie będziesz mieć czasu (nawet żeby się wyspać). Przynajmniej w moim wypadku mam takie tygodnie że jestem kompletnie zawalony nauką/pracą że ciężko wcisnąć mi głupią wyprawę do sklepu. Jedynie weekendy mam wolne i staram się robić tak żeby sobota była dniem na obijanie się i wypady ze znajomymi, jakieś zakupki a niedziela na naukę itp.
Po trzecie. Zachowaj balans. To nie tak że nie możesz się bawić, że nie masz czasu żeby robić cokolwiek. Zawsze znajdzie się chwila wytchnienia tylko będziesz miała tych chwil mniej niż reszta twoich znajomych. Tylko gdy oni piją piwo ty zdobywasz doświadczenie (no... i kasę na konto)
Protipy:
Staraj się o akademik (zazwyczaj jest zdecydowanie tańszy niż mieszkanie)
Spróbuj roboty w korpo zamiast w gastro
Nie wiem czy to dobry protip, ale unikaj pokojów na wynajem (nie mam z tym zbyt dobrego doświadczenia)
Jeżeli nie umiesz, naucz się gotować
Jak pijesz alko to pij izotonika a najlepiej elektrolity a nie będziesz mieć kaca
Ciężko. Ale warto.
I pewnie zabrzmię jak libek i mnie tu zminusują - im więcej pracy włożysz w swoje kompetencje i doświadczenie na studiach tym łatwiej będzie żyło Ci się później.
Powodzenia.
Nie zapomnij o sytuacji w kraju, farcie, wrodzonych umiejętnościach miękkich, pewności siebie, i wyboru sensownego kierunku. Nie tylko od "włożonego wysiłku i kompetencji" to wszystko zależy, niestety. A to ważne żeby podkreślić, bo zazwyczaj libki pomijają te niewygodne kwestie bo nie pasują im do światopoglądu że "każdy może osiągnąć sukces, wystarczy tylko wiedza i praca". Nie mówię że tak jest z tobą, ale wiesz ;)
Wszystko jest do przeżycia, dużo zależy od rodzaju studiów (zaoczne dziennie), kierunku i jak ciężka będzie praca. Teraz studiuję zaocznie informatykę i pracuję, wcześniej udawało mi się pracować nawet studiując dziennie - plus był taki że jednak w zawodzie. Dużo osób tak żyje, kwestia przyzwyczajenia, przy odrobinie dobrej organizacji bez problemu można znaleźć czas na rozrywkę i życie towarzyskie. Ciężko cokolwiek poradzić, dużo tak na prawdę wyjdzie w praniu, bo zmiennych jest ogrom, musisz być dobrej myśli i jakoś to będzie.
Zamierzam studiować dziennie, praca pewnie jakaś na pół etatu. Właśnie mam tą świadomość, że bardzo dużo studentów łączy pracę z nauką i życiem prywatnym i jakoś im się to udaje, więc może mnie też się uda haha
Spoiler alert! Tak mniej więcej wygląda życie osób dorosłych.
Nie prawda. Połączenie studiów z pracą jest dużo trudniejsze niż sama praca.
Chyba oczywiste? Myślę, że raczej mowa o sytuacji praca + dzieci, która mniej więcej właśnie tak wygląda. Sama praca to wg mnie luz większy niż same studia.
Dzieci kochasz a egzamin z całek raczej nie
To chyba jak komuś nie wyjdzie w życiu, albo w trybie YOLO pójdzie do pierwszej gównopracy bez szkoły i od razu narobi dzieci. Po to się zapierdala na studiach, dorabiajac weekendami, by reszta życia tak nie wyglądała. No dobra, jest jeszcze opcja, że niekrórzy to zwyszajnie lubią zapierdalać, ich sprawa, byle by później nie mieli pretensji do ludzi, którzy wywalczyli sobie w życiu czas na relaks i zainteresowania poza pracą i obowiązkami.
Przed studiami będziesz mieć dłuższe wakacje, możesz pojechać do pracy za granicą, co da ci więcej luzu w trakcie studiów. To szczególnie pomocne dla pierwszego rocznika, ale znałam osoby, które jeździły co roku. U mnie na uczelni dla starszych roczników była opcja zwolnienia z zajęć ze względu na pracę i zaliczania programu w indywidualnym toku.
Myślałam właśnie nad pracą przez wakacje, o opcji zwalniania z zajęć też, jeśli dobrze się orientuję to dopuszczalne jest 50% nieobecności na danym przedmiocie
Zależy jakie studia, jaki kierunek, itp. ale raczej nie spodziewaj się, ze 50%. Na studiach technicznych niestety norma jest 0 nieobecności.
Zalezy zazwyczaj od przedmiotow i wykładowców. Jak masz przedmiot co masz dziesiatki wykladow w semestrze to wiadomo nic sie nie stanie zazwyczaj jak sie zerwiesz kilka razy. Przedmiot co ma 2 wyklady i nie przyjdziesz raz? Nagle zycie na krawędzi. Z drugiej strony jak studiowalem to powtarzanie przedmiotow bylo liczone od punkta tego usosowego (nie pamietam jak one sie nazywaly), znam kilka osob co strategicznie sie zrywały, robily kampanie wrześniowe, powtarzały specjalnie rok żeby sobie podzielić workload albo nawet studiowaly 2 kierunki, robiąc jakieś dzikie wymiany przedmiotów pomiędzy nimi i wychodzili z tego jakimś cudem po 4 latach z dwoma licencjatami. Grunt to mieć plan i zapas bezpieczeństwa do tego planu. Jest dużo sposobów żeby ogarnąć sam proces studiów. Jak masz 18 lat to nie ma tez co się spieszyć zeby od razu wszystko ogarnąć jezeli nie chcesz. Z dobrym planem dużą ilość studiów idzie przepłynąć na chillu. Chyba że jakas ostra inżynierka albo medycyna, to życzę powodzenia.
Z tym zwalnianem to OP'owi chodziło pewnie o coś co u mnie się nazywało IOS (Indywidualna Organizacja Studiów). Basically, pozwalało Ci to indywidualnie ustalić z prowadzącym proces zaliczania przedmiotu. W praktyce u mnie to wyglądało tak, że na ostatnich 2 semestrach byłem może na 20% zajęć, ponieważ większość prowadzących pozwalało mi zdawać albo przez samo zaliczenie egzaminu, albo oddanie projektu zaliczeniowego. Oczywiście nie dają tego bez powodu, ale u mnie praca w zawodzie (informatyka) była wystarczającym powodem. Natomiast normalnie na ćwiczeniach/labach to dopuszczalne było 0 nieobecności, oczywiście wyłączając zwolnienia lekarskie.
O to mi właśnie chodziło
Nie do końca. Wstajesz rano, idziesz na uczelnię, potem jeszcze do pracy (albo odwrotnie), potem się jeszcze uczysz i idziesz spać z nadzieją że do budzika zostało więcej niż 4h. A w weekendy tylko się uczysz i ewentualnie pracujesz jeśli mają otwarte. Dobra, a tak bardziej przyziemnie. Bo podkolorowałem, ale tylko odrobinę. To uczy zarządzania czasem i układania ważności zadań bo chcesz każdą chwilę spędzić jak najlepiej. Potafi wyleczyć ze scrollowania tiktoka czy innego instagrama. U mnie na roku (politechnika, 1 rok magisterki), pracuje i studiuje (dziennie) z 80% ludzi. Poza tym to nie jest tak że musisz uczyć się cały czas codziennie. Nie ma raczej prac domowych ani takich rzeczy, a jak są to kwestia ogarnięcia przez weekend. Przy sesji jest gorzej i trzeba wygospodarować więcej czasu. Poza tym niepojęta dla mnie rzecz przed studiami, ale teraz całkowicie zrozumiała: nie chodzisz na wszystkie wykłady. Większość nie chodzi. Dlaczego? Bo niektórych prowadzących nie da się słuchać jak czytają slajdy na których wszystko jest. Albo po prostu nie da się słuchać. Albo lepiej przed egzaminem przejrzeć sobie nagranie z czasów zdalnych na prędkości x2 i oszczędzić sobie czasu. A czasem jest przepis z ćwiczeń to z czystym sumieniem możesz olać. Kwestia mieć dobre materiały, od starszych roczników najlepiej. Krótko mówiąc, omijasz zajęcia na których nie musisz być. A do tego wszystkiego wrzucić na luz. Studia to jest czas poznawania ludzi i zwłaszcza na początku warto pochodzić na integracje, potem pouczyć się wspólnie na egzaminy, bo nic nie jednoczy tak jak wspólny wróg. A do tego wszystkiego jeśli studiujesz coś co cię interesuje to nawet niektóre rzeczy będziesz robić z przyjemnością. Będzie momentami ciężko, nie będę ukrywał. Bo to jest trudne. Ale można sobie poradzić. Też się bałem. Też miałem myśli "a co jak sobie nie poradzę". Zachęcam do zastanowienia się nad tym głębiej. I szczerze, a nie katastroficznie. Czego się boisz tak dokładnie? Dlaczego myślisz że tak będzie? Czy masz pewność że tak będzie, czy to tylko głowa ci podsuwa czarne scenariusze? Spojrzyj na same suche fakty. A może znasz przypadki kiedy było trudno i sobie poradziłaś? Ogólnie strach ma ci pomagać przygotować się na trudne sytuacje, to jest okej. Tylko czasem chce aż za dobrze i przewiduje najczarniejsze scenariusze. Zawsze gdy będziesz przytłoczona, ale też tak po prostu, możesz skonsultować to z psychologiem, pomoże ci lepiej poznać co się dzieje w głowie i z emocjami, skąd się wzięły i jak sobie z nimi radzić. Uczelnie często mają punkty pomocy psychologicznej w razie czego. Także trzymam kciuki i do przodu! Jak masz pytania, też wal śmiało
Dzięki bardzo :D
Bardzo dobre rady, i warto podkreślić, że często jak wykład jest jakiś z kosmosu i nie do ogarnięcia, to zwykle wtedy można się zwolnić z egzaminu dobrą oceną z ćwiczeń, same ćwiczenia są w miarę zrozumiałe a kolosy to zwyczajnie wersja zadań z ćwiczeń. Z jednym wyjątkiem zawsze tak było na moich studiach. Często tak miałem, że po kilku wykładach był blady strach jak ja to zdam, a kończyło się dobrze, bo wystarczyło ogarnąć kilka schematów zadań i była piąteczka na koniec. Dodatkowo, absolutnie trzeba trzymać się z innymi studentami, często ktoś ma kontakt z ludźmi ze starszego rocznika, którzy pomogą określić jak zdać dany przedmiot. Zwykle też były jakieś formy wymiany "materiałów pomocniczych" dla trudniej zdawalnych przedmiotów, takich gdzie prowadzący uwalał jak miał zły humor, czy okczekiwał przepisania 10 stron a4 definicji z pamięci.
Ja bez pracy sobie ledwo daję radę XD Z drugiej zaś strony koledzy dają sobie radę. Jeden z dziewczyną wynajmuje mieszkanie, pracował jako kurier, teraz się przeprowadza. Inny pracuje jako nauczyciel, ma zajęcia tak ułożone, że ma dwa dni wolne w te dwa dni robi etat czy pół. A co do studiów. Dużo zależy od prowadzących (i kierunku). Wypytaj roczniki wyżej. Są takie przedmioty, że trzeba przyjść dwa razy i się zdaje. Są takie, że na każdym trzeba notować a i tak jest mało. Uczelnie możesz poprosić o indywidualny tok zajęć, ale nie wiem jak się to odbywa i jakie są wymagania. Jeżeli pochodzisz z biednej rodziny to możesz aplikować też o stypendium socjalne. A no i lokalizacja dużo robi. Ja codziennie tracę 1,5h+ na dojazdy. Te 1.5h zamiast 20 minut komunikacją miejską kompletnie przesądzają czy coś zrobię czy nie, przykład pracy też jest dobry, bo jak skończę o 17 to w domu jestem na 19(poł godziny na dojście na dworzec), zamiast o 17:30.
Dorosłość to wiele obowiązków, ale też dużo wolności - sam/sama będziesz decydować jak gospodarujesz swój czas, jak jesz, w co się ubierasz i kiedy sprzątasz, czego i czy chcesz się uczyć, itd. Myślę że najlepiej po prostu skupić się na tym co jest tu i teraz zamiast martwić się co będzie za 2-3 lata. Jeśli jesteś przed wyborem studiów to pomyśl o tym jaki kierunek chciałbyś/chciałabyś studiować i przygotuj się do matury. A potem już z górki, wszystko się wyklaruje w swoim czasie - 60 lat pracy a potem już emerytura….!
Wiem wiem, ale mam niestety tendencję do wybiegania myślami wprzód i rozmyślaniu nad takimi decyzjami
>Dorosłość to wiele obowiązków, ale też dużo wolności - sam/sama będziesz decydować jak gospodarujesz swój czas, jak jesz, w co się ubierasz i kiedy sprzątasz, czego i czy chcesz się uczyć, itd. Ta wolność jest dużym benefitem tylko przez pierwsze 2 tygodnie od wyprowadzki od rodziców, potem przychodzi ciężka rzeczywistość że nikt ci już nie mówi co zrobić, kiedy, i po co, i trzeba się dość gwałtownie przestawić w kompletnie inny tryb funkcjonowania. Jednym to przychodzi łatwo, drugim trudno. Wyprowadziłem się w wieku 20 lat i nadal po dwóch latach mam czasem problem z funkcjonowaniem jak dorosły a nie jak student na zupkach chińskich z syfem w mieszkaniu.
Wszystko zalezy od kierunku i od twoich rodzicow. Sa kierunki, na ktorych jest duzo do roboty, sa kierunki luzniejsze. Na pierwszym roku czesto jest trudniej, potem juz czlowiek wie jak sie uczyc i uczy sie zarzadzania czasem. Jezeli rodzice moga oplacic ci pokoj, to juz najgorsze za toba. Ja bym np. nie mogla na stale pracowac w gastro czy CH, bo mnie to za bardzo meczy, ale np. korepetycje to bardzo lukratywny biznes dla studentow, zwlaszcza z matematyki. Pamietaj, ze studia to nie jak szkola, ze masz obowiazkowe zajecia od 8 do 16. W zaleznosci od kierunku, zwlaszcza na pozniejszych semestrach, moze byc tak, ze na uczelnie wpadasz 3 razy w tygodniu na 3 godziny i tyle. Ja bylam dosyc pragmatyczna co do wyboru kierunku i z perspektywy czasu jestem bardzo zadowolona z tego, ze nie sluchalam ludzi z obozu 'studia to nie zawodowka, idz na studia zwiazane z hobby'. Niestety, jestem z biedniejszej rodziny, nie moge byc corka z zawodu, wiec studia typu filologia serbska czy kulturoznawstwo nie wchodzily w gre w moim przypadku. Poszlam na FiR i byl to ok wybor, bo mam duzy wybor stanowisk, na ktore moge skladac w roznych branzach. Jako alternatywe bralam politechnike, znajomi nie narzekaja po polibudach.
Jeżeli obawiasz się braku czasu i/lub problemów finansowych podczas studiowania, to możesz wykorzystać następujące protipy: * Studia zaoczne + praca na etacie - w ten sposób finansowo wyprzedzasz swoich rówieśników z dziennych o lata świetlne. Jeżeli zostajesz w rodzinnym domu, a na zajęcia tylko dojeżdżasz co 2. weekend, to tym bardziej. Po pracy każdy wieczór masz wolny i co 2. weekend od października do czerwca + trochę grosza w kieszeni. * Studia dzienne ale w mniejszym i tańszym ośrodku akademickim - Warto sprawdzić, czy kierunek, na który chcesz pójść nie jest otwierany także np. w Częstochowie, Białymstoku, Siedlcach, czy Radomiu - niemal w każdym z byłych 49 miast wojewódzkich jest jakaś publiczna uczelnia, a nuż uda się w ten sposób zaoszczędzić, by nie musieć iść do pracy. Ostatecznie po n latach od skończenia studiów wazne jest samo posiadanie dyplomu i doświadczenie, a nie miejsce, lub oceny z np. komunikacji interpersonalnej na 2. roku. * IOS - Indywidualna Organizacja Studiów - warunki są zalezne od uczelni, trzeba samemu sprawdzić, jak to wygląda i jak to uzasadnić. * Może to być bolesne, zależy jaki jest Twoj sposób korzystania z Internetu, ale by mieć więcej czasu, zwyczajnie należy odstawić znaczną część śmieciowej rozrywki. To poważny problem dzisiaj, dlatego biorę go pod uwagę. 31 lvl here, praktykuję sposób nr 1, bo poprzednią dekadę zmarnowałem na karachan i gierki i to bardziej działa, niż nie działa. Wykłady są u mnie i tak online i w dodatku nieobowiązkowe, więc na ćwiczenia raz na dwa tygodnie to nie wysiłek pojechać (chociaż czasami bardzo się nie chce).
>chodzić do pracy i studiować jednocześnie większość tak już robi i u nas jak w IT firmie rekrutują to tych zaocznych lepiej patrzą bo dzienni to zazwyczaj dorosłe dzieci jeszcze jeśli w ogóle nie pracują
Ja jestem w takiej sytuacji z tym że na drugim roku przeszedłem na zaoczne. Tak będzie. Przyzwyczaisz się :)
Czyli idzie się przyzwyczaić i nie zwariować? XD
Powiedziałem że da się przyzwyczaić, nie że nie zwariować :D
Ja studiowałam dziennie i pracowałam jako kelnerka. Nie dałam rady, nie miałam dni wolnych, choć wiele moich znajomych również studiowało dziennie i pracowało, oni sobie radzili. Ja zrezygnowałam i poszłam na studia zaoczne, chociaż początkowo w ogóle nie brałam tego pod uwagę, ale dzięki temu mogłam znaleźć pracę na pełen etat i udało mi się wejść do branży. Teraz kończę 1 rok magisterki i jestem bardzo zadowolona ze swojego wyboru. Myślę, że wszystko zależy od tego w jakim jesteś mieście i czy masz wsparcie rodziców. Ja żyję w drogim mieście i choć rodzice mnie przez cały okres studiów wspierają jak mogą (1k/msc) to dla mnie osobiście łączenie pracy ze studiami dziennymi było zbyt męcząca. Ale pójdź, sprawdź sama, zawsze w trakcie roku można się przenieść na zaoczne lub zmienić kierunek studiów. Ja miałam bardzo podobne myśli przed rozpoczęciem studiów, bałam się, przez rok pracowałam w swoim mieście i odkładałam pieniądze, później jak przyjechałam to z pierwszych studiów zrezygnowałam, przez co kończę magisterkę 2 lata później niż moi znajomi. Ale na studiach to norma, mam na swoim roku wiele osób starszych od siebie, którym życie też się układa dobrze. Masz jeszcze aż dwa lata! To sporo czasu na podjęcie decyzji, ale na Twoim miejscu bym się nie stresowała. Ten jeden czy dwa lata (po liceum) na przetestowanie co Ci pasuje to nie koniec świata, chociaż w tym wieku może się tak wydawać! :)
Dzięki za rady :) masz rację co do tej zmiany, nie pomyślałam o tym ale w sumie sama znam osoby które później studiowały zaocznie albo zmieniły kierunek i wyszło im to na dobre. Co do tego w jakim mieście będe studiowała, planuję Rzeszów (napomknę o tym bo może akurat ktoś zobaczy ten komentarz i też tam studiował i się wypowie)
Po maturze możesz jechać gdzieś do pracy i zarobić na pierwszy rok samodzielności na studiach. Już po pierwszym semestrze studiów będziesz widziała jaką ilością czasu dysponujesz. Jako student da się złapać mnóstwo prac z elastycznym grafikiem. Poradzisz sobie ;)
Byłem w takiej sytuacji, praca, studia... Wszystko było fajnie dopóki było zdalnie. Kiedy trzeba było chodzić na studia dwa razy dziennie, do pracy (dalej zdalnie) to nie miałem na wszytko czasu i chuj strzelił, z pracy mnie wyrzucili, studia zawalilem na ostatnim roku. Teraz po roku wracam na tory i kończę licencjat, szukam znowu pracy. Jak to mówią: raz na wozie raz pod wozem ale głowa do góry, trzeba myśleć pozytywnie
Powodzenia, trzymam kciuki!
ja mam przynajmniej jedno kolokwium tygodniowo, prezentacje, zajęcia, wykłady, później jeszcze siłownia i tenis, żeby nie mieć monotonii w życiu i na pracę już czasu nie mam, bo musiałbym porzucić rzeczy, które sprawiają że nie czuję się jak jakiś robot i dają mi satysfakcję, ponieważ studia dla mnie to głównie nauka i męczarnia niż satysfakcja, może źle wybrałem kierunek, ale przy moim poziomie stresu, który jest nieprzerwanie ze mną od 7 lat, nie mam zamiaru robić 4 lat zamiast 3, a gdy przychodzi taka sesja i zaliczenia to nie mam czasu spać, a co dopiero pracować
akademik
1) jak ze wsparciem finansowym od rodziny? Jeśli mogą wesprzeć, to zawsze coś, jeśli nie, to jest bodajże „stypendium społeczne” dla uboższych rodzin, ktore podobno jest spoko. Generalnie najgorszej mają osoby pomiędzy tą jedną a drugą opcją… 2) Na początku studiów to raczej będzie jakakolwiek praca, ale na późniejszych semestrach poszukaj pracy w zawodzie, nawet jakieś praktyki. Znajomi, którzy na studiach zaczęły pracę w zawodzie, teraz bardzo dobrze sobie radzą, mają te poszukiwane lata doświadczenia.
Robiłem studia dzienne z informatyki, i po drugim roku zacząłem łączyć je z pracą (28-32h w tygodniu). Generalnie wygląda to tak, że albo poświęcasz życie poza pracą/studiami, albo sen. Ja wybrałem sen, i do dziś (studia skończyłem 6 lat temu) mam rozregulowany sen i zwykle kładę się między 3 a 5. Tak więc generalnie nie polecam, jeśli nie jest to konieczne. W moim przypadku było to zbędne, bo podczas studiów mieszkałem z rodzicami, więc główną motywacją było mieć jakąś kasę i nabijać doświadczenie. Z perspektywy czasu, pewnie bym się na to nie zdecydował znowu. Być może lepiej to działa na studiach, na których nie trzeba zapierdalać cały rok, tylko np. podczas sesji (albo wcale).
Nie. Nikt nigdy przedtem nie był w takiej sytuacji, więc naprawdę nie wiem czy masz jakiekolwiek szanse. Ale jeśli ci się uda, to cały świat będzie cię podziwiać i dostaniesz pewnie złotego TikToka.
Akurat sarkastycznych odpowiedzi pod takimi postami nikt nie potrzebuje, więc mogłeś/aś zaoszczędzić tą minutę życia poświęconą na napisanie komentarza :)
Zajeło mi to 30 s. I jak to nikt nie potrzebuje? Ja potrzebuję.
Gratulacje
ja też potrzebuję
Student debil here mieszkający w akademiku i pracujący zdanie na pół etatu. Generalnie mi się całkiem dobrze udało z pracą bo 100% zdalnie i jedyny wymóg to wyrobić te 80h mies. (Jak się nie uda to nic się nie dzieje) Po pierwsze musisz być mniej więcej zorganizowana, tj. pamiętać zawsze że masz kolosa/projekt do zrobienia czy inne badziewie i brać to pod uwagę jeżeli masz prace. Nie zapominaj o płatnościach za mieszkanie a będzie git. Warto rozplanować sobie tydzień i podzielić sobie kiedy czego się uczysz. Wgl warto prowadzić kalendarz np. w telefonie. Po drugie. Przyzwyczaj się do tego że nie będziesz mieć czasu (nawet żeby się wyspać). Przynajmniej w moim wypadku mam takie tygodnie że jestem kompletnie zawalony nauką/pracą że ciężko wcisnąć mi głupią wyprawę do sklepu. Jedynie weekendy mam wolne i staram się robić tak żeby sobota była dniem na obijanie się i wypady ze znajomymi, jakieś zakupki a niedziela na naukę itp. Po trzecie. Zachowaj balans. To nie tak że nie możesz się bawić, że nie masz czasu żeby robić cokolwiek. Zawsze znajdzie się chwila wytchnienia tylko będziesz miała tych chwil mniej niż reszta twoich znajomych. Tylko gdy oni piją piwo ty zdobywasz doświadczenie (no... i kasę na konto) Protipy: Staraj się o akademik (zazwyczaj jest zdecydowanie tańszy niż mieszkanie) Spróbuj roboty w korpo zamiast w gastro Nie wiem czy to dobry protip, ale unikaj pokojów na wynajem (nie mam z tym zbyt dobrego doświadczenia) Jeżeli nie umiesz, naucz się gotować Jak pijesz alko to pij izotonika a najlepiej elektrolity a nie będziesz mieć kaca
Nie, będziesz pierwszą osobą w historii, która będzie tak żyć. Witaj w dorosłym świecie!
Zdaję sobie sprawę, ale chciałabym się przygotować na to mentalnie i zorientować jak to jest
Ciężko. Ale warto. I pewnie zabrzmię jak libek i mnie tu zminusują - im więcej pracy włożysz w swoje kompetencje i doświadczenie na studiach tym łatwiej będzie żyło Ci się później. Powodzenia.
Dzięki :)
Nie zapomnij o sytuacji w kraju, farcie, wrodzonych umiejętnościach miękkich, pewności siebie, i wyboru sensownego kierunku. Nie tylko od "włożonego wysiłku i kompetencji" to wszystko zależy, niestety. A to ważne żeby podkreślić, bo zazwyczaj libki pomijają te niewygodne kwestie bo nie pasują im do światopoglądu że "każdy może osiągnąć sukces, wystarczy tylko wiedza i praca". Nie mówię że tak jest z tobą, ale wiesz ;)
Witamy w dorosłym życiu